Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 17–20/2004
z 4 marca 2004 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


O godność zawodu lekarza

Stanisław Sterkowicz

Ze względu na swój samarytański charakter, zawód lekarza cieszył się z dawien dawna powszechnym szacunkiem społeczeństw świata. W badaniach opinii publicznej do dziś ceniony jest wyżej niż zawód nauczyciela, księdza, adwokata czy sędziego. Ale ten prestiż zawodu upada.

Dawniej sami lekarze bardzo dbali o honor i godność zawodu. Istniejące przy przedwojennych, polskich izbach lekarskich sądy honorowe rozpatrywały sprawy dotyczące etyki zawodowej, niewłaściwych praktyk lekarskich, sporów między lekarzami. Kary nakładane przez te sądy mogły być bardzo dotkliwe, do pozbawienia prawa wykonywania zawodu włącznie. Oczywiście, te najbardziej drastyczne zdarzały się rzadko, ale były możliwe. Wymiar kary musiał być bowiem adekwatny do rodzaju przewinienia.

Koleżeńskie sądownictwo honorowe wspierało system strzeżenia godności i honoru zawodu lekarskiego. Rozpatrywało nie tylko błędy w sztuce popełniane przez lekarzy, ale również niegodne zachowanie się we wzajemnych stosunkach czy nawet poza pracą. Zakładano bowiem, że dyplom lekarza zobowiązuje do godnego zachowania zawsze i wszędzie, podobnie jak przyjęte to było w wojsku, wśród przedwojennych oficerów.

Noblesse oblige – szlachectwo zobowiązuje do szlachetnego postępowania. Odnosi się to również i dzisiaj do naszego zawodu. Zdobycie dyplomu lekarza i złożenie przysięgi Hipokratesa zobowiązuje do szlachetnego postępowania i dbania o honor zawodu.

Medycyna, która urodziła się z niedoli, a za rodziców chrzestnych miała współczucie i miłosierdzie – musi przerastać inne zawody. Nie będzie dobrym lekarzem, kto nie jest dobrym człowiekiem – pisał Władysław Biegański w "Myślach i aforyzmach o etyce lekarskiej". Na egzaminach wstępnych na studia medyczne nie ocenia się charakteru kandydata i nie określa, czy jest on dobrym człowiekiem, czy złym. Określa się tylko jego zasób wiedzy z wyznaczonych przedmiotów.

Wielki etyk i filozof medycyny nie żyje już od 75 lat. Czasy się zmieniły, ale ideały medycyny pozostały takie same. Bez pierwiastka filantropijnego, jak określał to Biegański, medycyna jest najpospolitszym tylko, a może nawet i wstrętnym rzemiosłem. Z pewnością – ten pierwiastek filantropijny istnieje w działaniach większości lekarzy. Ale czy wszystkich?

Badania opinii publicznej wskazują, że w naszej służbie zdrowia powszechna jest dziś korupcja, najczęściej obserwowana wśród lekarzy. Z niektórych sondaży wynika, że dotyczy to nawet 80% lekarzy. Ale jeśli dotyczy "tylko" 50%, oznacza to, że połowa lekarzy hańbi godność zawodu korupcją. Korupcją przybierająca najczęściej formę wręczanych powszechnie kopertówek.

Na pewno – nie wszyscy poddają się presji kopert. Czasami w prasie czyta się nawet podziękowania za bezinteresowną opiekę: "w szpitalu tym nikt nie oczekiwał ode mnie pieniędzy, co niestety jest zasadą w pewnych klinikach". Wśród społeczeństwa wytworzyło się jednak przekonanie, że jeśli nie dasz, będziesz gorzej obsłużony. Lekarze bronią się twierdząc, że przyjmowanie kopert jest wprawdzie nieetyczne, ale jeśli państwo stosuje wobec nich nieetyczne, drastycznie niskie płace – to nie muszą odczuwać wyrzutów sumienia z hańbienia zawodu. Niech państwo się wstydzi, że toleruje tak niskie wynagrodzenia za tak odpowiedzialną i trudną pracę. Błędne koło się zamyka.

Władze starają się nie dostrzegać tego problemu. Izby Lekarskie udają natomiast, że ich również ten problem nie dotyczy.

Gdy wychodzi na jaw, że lekarz zażądał od pacjenta za wykonanie zabiegu w publicznym zakładzie konkretnej kwoty, zajmują się tym organy ścigania, odbywa się przewód sądowy i sprawca takiego czynu otrzymuje karę. Na ogół sądownictwo zawodowe nie zajmuje się jednak takimi sprawami, uważając, że za popełniony czyn przestępczy czy wykroczenie nie można karać wielokrotnie. Jeżeli sąd powszechny wymierza karę lekarzowi, to sąd lekarski nie musi się już zajmować taką sprawą. Ale sądy nie karzą za naruszenie godności zawodu lekarskiego, bo nie taka jest ich rola.

Tym powinien się zajmować sąd honorowy. Lekarski sąd honorowy, niezależnie od powszechnego, powinien rozpatrywać każdą sprawę karną wytaczaną lekarzowi. I po jej rozpatrzeniu wymierzać adekwatne kary, do pozbawienia prawa wykonywania zawodu lekarza włącznie.

Kara, ale i hańba

Dlaczego jest to takie ważne? Z reguły lekarz, po odbyciu zasądzonej kary, powraca do zawodu. Ale czy czyny hańbiące honor zawodu lekarskiego nie powinny dyskwalifikować z dalszego wykonywania pracy lekarza?

W czasie II wojny światowej hitlerowscy lekarze dokonywali na więźniach obozów koncentracyjnych zbrodniczych eksperymentów medycznych. Z całą premedytacją uśmiercali więźniów. Po wojnie zostali osądzeni przed wojskowymi trybunałami, otrzymywali kary długoletniego więzienia, niekiedy też wyroki śmierci.

Odbywający karę więzienia byli jednak na ogół szybko amnestionowani i powracali do pracy lekarskiej. Gdy opinia publiczna sprzeciwiła się temu, by lekarze-mordercy po odbyciu kary nadal wykonywali swój zawód, odpowiadali, że żaden sąd nie wydał wyroku odbierającego im prawo wykonywania zawodu lekarza. Sędziowie pytani o to, dlaczego nie wydawali takich orzeczeń, tłumaczyli, że nie przypuszczali, by lekarze-mordercy po odbyciu kary powracali do wykonywania zawodu. Zabrakło tu praktyki zasady rozpatrywania każdej sprawy karnej przeciwko lekarzom – również przez honorowe sądy lekarskie. Tymczasem w każdej sprawie karnej przeciwko lekarzowi honorowy sąd lekarski powinien również wydać swój werdykt. Tego wymaga dbałość o godność i honor zawodu lekarza.

Sądy lekarskie i rzecznicy odpowiedzialności zawodowej przy izbach lekarskich zajmują się błędami lekarzy w ich praktyce zawodowej. Wykroczenia i czyny karalne popełniane przez lekarzy poza ich miejscem pracy nie są przedmiotem ich orzeczeń. Czy jednak lekarz poza miejscem swojej pracy przestaje być lekarzem? Czy czyny karalne lub nieetyczne, popełniane przez lekarzy poza miejscem pracy, są ich sprawami prywatnymi? Czy nie dotykają również całej społeczności lekarskiej?

Oto ordynator zostaje przyłapany na kradzieży. Nie jest to sprawa wydumana. Głośna była swego czasu sprawa ordynatora ze szpitala powiatowego, który na zagranicznej wycieczce ukradł z rozbitego samochodu niemieckiego turysty, również lekarza, części samochodowe. Mała kradzież, wielki wstyd. Został ukarany przez sąd, ale już nie – przez sąd lekarski, bo przecież jego przestępstwo nie dotyczyło pracy zawodowej. Znane są przypadki kradzieży przez lekarzy importowanych, drogich leków ze szpitali, wykorzystywanych później w prywatnych praktykach. Nie tak dawno toczyła się sprawa sądowa lekarza oskarżonego o molestowanie seksualne. Opisywano też próby gwałtów, dokonywanych przez pobudliwych lekarzy. Coraz częstsze są też przypadki pijaństwa czy uzależnienia od narkotyków. Głośną sprawą było sprzedawanie przez lekarzy zakładom pogrzebowym informacji o zgonach chorych, którym wcześniej udzielali pomocy. Nie zawsze naganne postępowanie podlega karze z kodeksu karnego. Ale nie ulega wątpliwości, że jest ono nieetyczne. I niezależnie od stosunku do takich spraw organów ścigania, zająć się nimi powinny również honorowe sądy lekarskie.

Niestety, takich honorowych sądów nie ma. Byłoby chyba pożądane, aby przy izbach lekarskich, zrzeszających obligatoryjnie całą społeczność lekarzy, takie sądy powstały. Powinny one rozpatrywać nie tylko sprawy zawodowe, jak obecnie, ale również postępowanie nieetyczne, niemoralne oraz sprawy karne dotyczące czynów zakazanych przez prawo, a dokonywanych również poza miejscem pracy lekarza. Tego wymaga troska o godność i honor zawodu.

Niewymuszona korupcja lekarzy to przyjmowanie tzw. kopert. Z pewnością jest to pozostałość peerelowskiego systemu służby zdrowia. W Europie, gdzie usługi lekarskie są wysoko opłacane, lekarz musi się starać, by być wybieranym przez pacjenta, bo to zapewnia mu odpowiednie dochody. Im lepszej jakości świadczeń udziela, tym lepiej zarabia. Chory nie musi mu wręczać łapówki, by otrzymać dobrą opiekę.

W Polsce ciągle jeszcze jest inaczej. Władze PRL-u przeciwstawiały się podwyżkom płac dla pracowników służby zdrowia. Na stwierdzenia, że lekarze bardzo źle zarabiają, Władysław Gomułka odpowiadał: "Nie martwcie się o nich. Oni mają przy fartuchach głębokie kieszenie. Dadzą sobie radę."

To oficjalne przyzwolenie na system niewymuszonej korupcji w służbie zdrowia przetrwało do dziś, mimo transformacji ustrojowej. Bo nie przyniosła ona zmian w systemie wynagradzania pracowników służby zdrowia, a nawet – pogorszyła relacje ich oficjalnych zarobków wobec pracowników innych branż i sektorów gospodarki. Płace są nadal upokarzająco niskie. Z pewnością sprzyja to korupcji, choć do dziś wielu lekarzy uważa "koperty" za hańbiące ich godność. Każdy lekarz chciałby zarabiać godnie i uczciwie, jak jego koledzy na Zachodzie. Niestety, na rzeczywistą poprawę się nie zanosi.

"Koperty" to jednak nie jest nasz polski wynalazek. Dobrze znany był w b. Związku Radzieckim, nadal istnieje w Rosji. Niektórzy polscy lekarze, zachęcani do pracy u naszego wschodniego sąsiada, po informacji, jakie wynagrodzenia otrzymują tam lekarze, rezygnowali z wyjazdu. Zapewniano ich jednak, że do oficjalnych poborów dochodzą "podarki", nieraz parokrotnie przewyższające oficjalne wynagrodzenia. Czy za ten rodzaj korupcji można jednak winić tylko lekarzy? Czy nie obciąża to przede wszystkim władz, przyzwalających na ten dobrowolny lub wymuszony "podatek" chorych na rzecz lekarzy, z racji ich upokarzająco niskich wynagrodzeń?

Polska korupcja

Dlaczego w Polsce, uznawanej przez zagranicznych obserwatorów za kraj o wysokim stopniu korupcji, lekarze należą do czołówki zawodów, w których szerzy się ta plaga społeczna?

Podstawowym czynnikiem korupcjogennym są oczywiście niesprawiedliwie niskie płace, nie uwzględniające ilości i jakości wykonanej pracy. Nie dziwi przekonanie chorych, że ich lekarzowi należy się więcej niż oficjalnie zarabia. Toteż w razie choroby czy zagrożenia utraty życia – rodziny pacjentów były i są skłonne do dawania łapówek, by ratować bliskich. Fakt, że lekarze troskliwiej odnoszą się do chorych po otrzymaniu koperty, utrwala przekonanie, że postępowanie takie jest skuteczne.

Skala korupcji w środowisku nie byłaby tak wielka, gdyby nie przyzwolenie na jej istnienie, w tym również tolerancja ze strony instytucji lekarskich. Za niesprawiedliwie niskie płace w służbie zdrowia, sprzyjające korupcji, odpowiadają władze w naszym państwie. Świadome tej niesprawiedliwości tolerują zarazem powszechną korupcję. Nieznane są przypadki karania lekarzy za przyjęcie pieniędzy za lepszą opiekę nad chorym. Ani sądy lekarskie, ani rzecznicy odpowiedzialności zawodowej, ani sądownictwo powszechne nie notują przypadków karania za taką niewymuszoną korupcję. Pełna tolerancja tego zjawiska tworzy zaś doskonałe warunki jej rozwoju.

Co gorsza, istnieje również tolerancja dla wymuszanej korupcji. Tylko nieliczne przypadki uzależnienia wykonania świadczeń w publicznej placówce od wpłacenia lekarzowi pieniędzy trafiają na wokandę sądową. Stanowią one wierzchołek góry lodowej.

Jakże łatwo w naszym kraju uzyskują zaświadczenia o niezdolności do pracy osoby, którym grożą zwolnienia z pracy, zaświadczenia o niemożności stawienia się przed sądem – osoby, przeciw którym toczą się procesy karne, zaświadczenia o stanie zdrowia uniemożliwiającym odbywanie kary więzienia – skazani prawomocnymi wyrokami. Zaświadczenie o "pomroczności jasnej", które miało zwolnić od kary za spowodowanie wypadku w stanie nietrzeźwości wzbudziło zainteresowanie mediów; nikt się jednak nie zainteresował, za jaką cenę zostało wystawione, a szczególnie – jaka jest jego wiarygodność.

Iluż to rencistów, którym lekarze orzecznicy wystawili orzeczenia o całkowitej niezdolności do pracy zarobkowej, nadal ciężko pracuje? Powiedzenie: "Chcesz zarobić – idź na rentę" – nie straciło do dziś aktualności.

A za wszystkimi tymi przypadkami – kryje się wymuszana korupcja. Ja ci zapłacę – ty mi wydasz zaświadczenie. I nie byłoby to czymś nadzwyczajnym, bo takie patologie zdarzały się dawniej i chyba będą się zdarzać zawsze i wszędzie. Dziwi tylko ich powszechność i tolerancja władz dla tych zjawisk. Władze nie mogą sobie poradzić z "lewymi" zaświadczeniami. Nie podejmują też skutecznych działań, aby to zjawisko likwidować. Rzecznicy odpowiedzialności zawodowej w ogóle nie zauważają problemu, choć przecież napotykają się nań codziennie. W tym klimacie powszechnego przyzwolenia korupcja kwitnie, a godność zawodu jest ciągle deptana. Czy komuś we władzach korporacji lekarskiej zależy w ogóle na tym, aby takie praktyki zwalczać?

Chyba szczytem tolerancji wobec patologii w opiece zdrowotnej jest jawne podziemie ginekologiczne. Zgodnie z obowiązującą ustawą (pomijam tu rozważania nad jej społeczną akceptacją) lekarze w publicznych zakładach mają prawo odmawiać wykonania aborcji. Jednak ci sami lekarze wykonują te zabiegi, bez żadnych oporów, w swych gabinetach prywatnych. Oczywiście, za odpowiednią opłatą. Wszyscy o tym wiedzą. Ale władze wolą udawać, że w Polsce podziemie ginekologiczne nie istnieje. W prasie aż roi się od ogłoszeń ginekologów reklamujących przywracanie miesiączek i wykonywanie bezboleśnie zabiegów z narkozą. Nikt się tym nie przejmuje. Ani izby lekarskie, ani decydenci w służbie zdrowia, ani organy ścigania. Wszystko jest niby w porządku. Mimo że wszyscy wiemy, że nie jest. Dla rzeczników odpowiedzialności zawodowej przy okręgowych izbach lekarskich nie ma problemu, gdyż w Polsce nie wykonuje się niezgodnych z prawem przerwań ciąży. Przypomina to znany rosyjski dowcip. – Byłeś w ZOO? – Byłem. – A słonia widziałeś? – Nie. Widziałem tylko małpę, kunę, węża. Ale słonia nie zauważyłem...

Przy tak wielkim przyzwoleniu na korupcję w służbie zdrowia, nie dziwi, że jest ona tak wielka.

Degradacja etosu

W okresie ostatniego półwiecza obserwuję z najwyższą przykrością powolną degradację etosu zawodu lekarza w naszym kraju. Zjawisko to potwierdzają różne ośrodki badania opinii publicznej. Powinny mu przeciwdziałać zarówno władze, jak i korporacje lekarskie, zwłaszcza wówczas, gdy spotykamy się z czynami przestępczymi, a z pewnością są nimi wszystkie przypadki wymuszanej korupcji.

Ogromną rolę w podnoszeniu godności i prestiżu zawodu lekarza mogłyby odegrać lekarskie sądy honorowe, posiadające odpowiednie umocowanie prawne dla swej działalności, wymierzania kar i ich egzekucji. Takie honorowe sądy powinny być tworzone przy wszystkich okręgowych izbach lekarskich i ich terenowych oddziałach. Powinny one zbierać i analizować przypadki nieetycznych i przestępczych czynów lekarzy, zarówno od organów ścigania, pacjentów, jak i od stowarzyszeń zajmujących się sprawami krzywd doznanych przez chorych od lekarzy, bądź to w następstwie błędów w sztuce, bądź też zaniedbań (np. stowarzyszenia "Primum non nocere"). Każda taka sprawa powinna być wnikliwie rozpatrywana przez honorowy sąd lekarski. Sądy te powinny również rozpatrywać sprawy niehonorowego oraz przestępczego postępowania lekarzy w życiu pozazawodowym. Można rozważyć, czy tak poszerzoną działalnością nie mogliby się zajmować rzecznicy odpowiedzialności zawodowej, po odpowiednim zmodyfikowaniu zakresu ich czynności.

Istnieje w społeczeństwie powszechne przekonanie, że w sprawach przeciwko lekarzom nie można oczekiwać sprawiedliwego wyroku, bo społeczność lekarską cechuje fałszywie pojęta solidarność, toteż broni ona swych członków, nawet jeżeli naruszają prawo i dobre obyczaje.

Pokrzywdzeni obawiają się wnosić skargi przeciw lekarzom, także z lęku przed skutkami, gdyby im samym przyszło szukać pomocy w chorobie. Tę sytuację można zmieniać tylko poprzez rzeczowe, obiektywne i sprawiedliwe sądownictwo zawodowe.

Życie pokazuje, że z wielu skarg wnoszonych przez chorych przeciwko lekarzom, tylko niewiele kończy się wyrokiem skazującym w sądach lekarskich. Zwykle też kary wymierzane przez te sądy są b. łagodne. Cóż bowiem znaczy nagana, czy nawet zakaz pełnienia funkcji kierowniczych, przy większych przewinieniach? Kary w postaci zawieszenia prawa wykonywania praktyki lekarskiej (czasowego lub na stałe) – praktycznie się nie orzeka. Czy dysproporcja pomiędzy liczbą skarg pacjentów a wyrokami skazującymi wynika rzeczywiście z zawiłości spraw, trudności udowodnienia winy, czy przede wszystkim – z fałszywej solidarności zawodowej?

Odwrócenia trendu deprecjacji etosu zawodu lekarskiego, by odrodzić godność i honor lekarza, dokonać można jedynie we wspólnym działaniu władz publicznych i zawodowych.

Nie można przyzwalać na korupcję, na jawne łamanie prawa. Społeczność lekarska – poprzez sądownictwo i orzecznictwo oraz kontrolę zawodową, a także sądy honorowe, przy współpracy z organizacjami społecznymi stojącymi w obronie pokrzywdzonych chorych – powinna obiektywnie i bez fałszywej solidarności, sprawiedliwie i rzetelnie oceniać wszystkie przypadki naruszania godności i honoru lekarza. Sprawy takie nie powinny się toczyć latami.

Wierzę, że przy takim wspólnym działaniu, piękny i humanitarny zawód lekarza odzyskałby należną i tak potrzebną godność. Słowa, że lekarz to brzmi dumnie – nie będą przyjmowane już jako pusty frazes.

Amerykański lekarz Allbright twierdził: – Tak, jak nie ma w naturze jaj lepszych ani gorszych, tak nie ma również lekarzy gorszych czy lepszych. Lekarze są albo dobrzy, albo źli.

To prawda. Tych złych należy eliminować z zawodu, a dobrych – nagradzać. I podejmować wysiłki dla obrony i ratowania naruszonej godności zawodu lekarskiego.




Najpopularniejsze artykuły

Fenomenalne organoidy

Organoidy to samoorganizujące się wielokomórkowe struktury trójwymiarowe, które w warunkach in vitro odzwierciedlają budowę organów lub guzów nowotworowych in vivo. Żywe modele części lub całości narządów ludzkich w 3D, w skali od mikrometrów do milimetrów, wyhodowane z tzw. indukowanych pluripotentnych komórek macierzystych (ang. induced Pluripotent Stem Cells, iPSC) to nowe narzędzia badawcze w biologii i medycynie. Stanowią jedynie dostępny, niekontrowersyjny etycznie model wczesnego rozwoju organów człowieka o dużym potencjale do zastosowania klinicznego. Powstają w wielu laboratoriach na świecie, również w IMDiK PAN, gdzie badane są organoidy mózgu i nowotworowe. O twórcach i potencjale naukowym organoidów mówi prof. dr hab. n. med. Leonora Bużańska, kierownik Zakładu Bioinżynierii Komórek Macierzystych i dyrektor w Instytucie Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej w Warszawie im. Mirosława Mossakowskiego Polskiej Akademii Nauk (IMDiK PAN).

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

2024 rok: od A do Z

Czym ochrona zdrowia będzie żyć do końca roku? Kto i co wywrze na system ochrony zdrowia największy – pozytywny i negatywny – wpływ? Do pełnej prognozy potrzeba byłoby zapewne stu, jeśli nie więcej, haseł. Przedstawiamy więc wersję, z konieczności – i dla dobra Czytelnika – skróconą.

Demencja i choroba Alzheimera – jak się przygotować do opieki?

Demencja i choroba Alzheimera to schorzenia, które dotykają coraz większą liczbę seniorów, a opieka nad osobą cierpiącą na te choroby wymaga nie tylko ogromnej empatii, ale także odpowiednich przygotowań i wiedzy. Choroby te powodują zmiany w funkcjonowaniu mózgu, co przekłada się na stopniową utratę pamięci, umiejętności komunikacji, a także zdolności do samodzielnego funkcjonowania. Dla rodziny i bliskich opiekunów staje się to wielkim wyzwaniem, gdyż codzienność wymaga przystosowania się do zmieniających się potrzeb osoby z demencją. Jak skutecznie przygotować się do opieki nad seniorem i jakie działania podjąć, by zapewnić mu maksymalne wsparcie oraz godność?

Wygrać z sepsą

W Polsce wciąż nie ma powszechnej świadomości, co to jest sepsa. Brakuje jednolitych standardów jej diagnostyki i leczenia. Wiele do życzenia pozostawia dostęp do badań mikrobiologicznych, umożliwiających szybkie rozpoznnanie sespy i wdrożenie celowanej terapii. – Polska potrzebuje pilnie krajowego programu walki z sepsą. Jednym z jej kluczowych elementów powinien być elektroniczny rejestr, bo bez tego nie wiemy nawet, ile tak naprawdę osób w naszym kraju choruje i umiera na sepsę – alarmują specjaliści.

Jak cyfrowe bliźniaki wywrócą medycynę do góry nogami

Podobnie jak model pogody, który powstaje za pomocą komputerów o ogromnej mocy obliczeniowej, można generować prognozy zdrowotne dotyczące tego, jak organizm za-reaguje na chorobę lub leczenie, niezależnie od tego, czy jest to lek, implant, czy operacja. Ilość danych potrzebnych do stworzenia modelu zależy od tego, czy modelujemy funkcjonowanie całego ciała, wybranego organu czy podsystemu molekularnego. Jednym słowem – na jakie pytanie szukamy odpowiedzi.

Budowanie marki pracodawcy w ochronie zdrowia

Z Anną Macnar – dyrektorem generalnym HRM Institute, ekspertką w obszarze employer brandingu, kształtowania i optymalizacji środowiska pracy, budowania strategii i komunikacji marki oraz zarządzania talentami HR – rozmawia Katarzyna Cichosz.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Kongres Zdrowia Seniorów 2024

Zdrowy, sprawny – jak najdłużej – senior, to kwestia interesu społecznego, narodowego – mówili eksperci podczas I Kongresu Zdrowia Seniorów, który odbył się 1 lutego w Warszawie.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.




bot