Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 17–20/2004
z 4 marca 2004 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


O godność zawodu lekarza

Stanisław Sterkowicz

Ze względu na swój samarytański charakter, zawód lekarza cieszył się z dawien dawna powszechnym szacunkiem społeczeństw świata. W badaniach opinii publicznej do dziś ceniony jest wyżej niż zawód nauczyciela, księdza, adwokata czy sędziego. Ale ten prestiż zawodu upada.

Dawniej sami lekarze bardzo dbali o honor i godność zawodu. Istniejące przy przedwojennych, polskich izbach lekarskich sądy honorowe rozpatrywały sprawy dotyczące etyki zawodowej, niewłaściwych praktyk lekarskich, sporów między lekarzami. Kary nakładane przez te sądy mogły być bardzo dotkliwe, do pozbawienia prawa wykonywania zawodu włącznie. Oczywiście, te najbardziej drastyczne zdarzały się rzadko, ale były możliwe. Wymiar kary musiał być bowiem adekwatny do rodzaju przewinienia.

Koleżeńskie sądownictwo honorowe wspierało system strzeżenia godności i honoru zawodu lekarskiego. Rozpatrywało nie tylko błędy w sztuce popełniane przez lekarzy, ale również niegodne zachowanie się we wzajemnych stosunkach czy nawet poza pracą. Zakładano bowiem, że dyplom lekarza zobowiązuje do godnego zachowania zawsze i wszędzie, podobnie jak przyjęte to było w wojsku, wśród przedwojennych oficerów.

Noblesse oblige – szlachectwo zobowiązuje do szlachetnego postępowania. Odnosi się to również i dzisiaj do naszego zawodu. Zdobycie dyplomu lekarza i złożenie przysięgi Hipokratesa zobowiązuje do szlachetnego postępowania i dbania o honor zawodu.

Medycyna, która urodziła się z niedoli, a za rodziców chrzestnych miała współczucie i miłosierdzie – musi przerastać inne zawody. Nie będzie dobrym lekarzem, kto nie jest dobrym człowiekiem – pisał Władysław Biegański w "Myślach i aforyzmach o etyce lekarskiej". Na egzaminach wstępnych na studia medyczne nie ocenia się charakteru kandydata i nie określa, czy jest on dobrym człowiekiem, czy złym. Określa się tylko jego zasób wiedzy z wyznaczonych przedmiotów.

Wielki etyk i filozof medycyny nie żyje już od 75 lat. Czasy się zmieniły, ale ideały medycyny pozostały takie same. Bez pierwiastka filantropijnego, jak określał to Biegański, medycyna jest najpospolitszym tylko, a może nawet i wstrętnym rzemiosłem. Z pewnością – ten pierwiastek filantropijny istnieje w działaniach większości lekarzy. Ale czy wszystkich?

Badania opinii publicznej wskazują, że w naszej służbie zdrowia powszechna jest dziś korupcja, najczęściej obserwowana wśród lekarzy. Z niektórych sondaży wynika, że dotyczy to nawet 80% lekarzy. Ale jeśli dotyczy "tylko" 50%, oznacza to, że połowa lekarzy hańbi godność zawodu korupcją. Korupcją przybierająca najczęściej formę wręczanych powszechnie kopertówek.

Na pewno – nie wszyscy poddają się presji kopert. Czasami w prasie czyta się nawet podziękowania za bezinteresowną opiekę: "w szpitalu tym nikt nie oczekiwał ode mnie pieniędzy, co niestety jest zasadą w pewnych klinikach". Wśród społeczeństwa wytworzyło się jednak przekonanie, że jeśli nie dasz, będziesz gorzej obsłużony. Lekarze bronią się twierdząc, że przyjmowanie kopert jest wprawdzie nieetyczne, ale jeśli państwo stosuje wobec nich nieetyczne, drastycznie niskie płace – to nie muszą odczuwać wyrzutów sumienia z hańbienia zawodu. Niech państwo się wstydzi, że toleruje tak niskie wynagrodzenia za tak odpowiedzialną i trudną pracę. Błędne koło się zamyka.

Władze starają się nie dostrzegać tego problemu. Izby Lekarskie udają natomiast, że ich również ten problem nie dotyczy.

Gdy wychodzi na jaw, że lekarz zażądał od pacjenta za wykonanie zabiegu w publicznym zakładzie konkretnej kwoty, zajmują się tym organy ścigania, odbywa się przewód sądowy i sprawca takiego czynu otrzymuje karę. Na ogół sądownictwo zawodowe nie zajmuje się jednak takimi sprawami, uważając, że za popełniony czyn przestępczy czy wykroczenie nie można karać wielokrotnie. Jeżeli sąd powszechny wymierza karę lekarzowi, to sąd lekarski nie musi się już zajmować taką sprawą. Ale sądy nie karzą za naruszenie godności zawodu lekarskiego, bo nie taka jest ich rola.

Tym powinien się zajmować sąd honorowy. Lekarski sąd honorowy, niezależnie od powszechnego, powinien rozpatrywać każdą sprawę karną wytaczaną lekarzowi. I po jej rozpatrzeniu wymierzać adekwatne kary, do pozbawienia prawa wykonywania zawodu lekarza włącznie.

Kara, ale i hańba

Dlaczego jest to takie ważne? Z reguły lekarz, po odbyciu zasądzonej kary, powraca do zawodu. Ale czy czyny hańbiące honor zawodu lekarskiego nie powinny dyskwalifikować z dalszego wykonywania pracy lekarza?

W czasie II wojny światowej hitlerowscy lekarze dokonywali na więźniach obozów koncentracyjnych zbrodniczych eksperymentów medycznych. Z całą premedytacją uśmiercali więźniów. Po wojnie zostali osądzeni przed wojskowymi trybunałami, otrzymywali kary długoletniego więzienia, niekiedy też wyroki śmierci.

Odbywający karę więzienia byli jednak na ogół szybko amnestionowani i powracali do pracy lekarskiej. Gdy opinia publiczna sprzeciwiła się temu, by lekarze-mordercy po odbyciu kary nadal wykonywali swój zawód, odpowiadali, że żaden sąd nie wydał wyroku odbierającego im prawo wykonywania zawodu lekarza. Sędziowie pytani o to, dlaczego nie wydawali takich orzeczeń, tłumaczyli, że nie przypuszczali, by lekarze-mordercy po odbyciu kary powracali do wykonywania zawodu. Zabrakło tu praktyki zasady rozpatrywania każdej sprawy karnej przeciwko lekarzom – również przez honorowe sądy lekarskie. Tymczasem w każdej sprawie karnej przeciwko lekarzowi honorowy sąd lekarski powinien również wydać swój werdykt. Tego wymaga dbałość o godność i honor zawodu lekarza.

Sądy lekarskie i rzecznicy odpowiedzialności zawodowej przy izbach lekarskich zajmują się błędami lekarzy w ich praktyce zawodowej. Wykroczenia i czyny karalne popełniane przez lekarzy poza ich miejscem pracy nie są przedmiotem ich orzeczeń. Czy jednak lekarz poza miejscem swojej pracy przestaje być lekarzem? Czy czyny karalne lub nieetyczne, popełniane przez lekarzy poza miejscem pracy, są ich sprawami prywatnymi? Czy nie dotykają również całej społeczności lekarskiej?

Oto ordynator zostaje przyłapany na kradzieży. Nie jest to sprawa wydumana. Głośna była swego czasu sprawa ordynatora ze szpitala powiatowego, który na zagranicznej wycieczce ukradł z rozbitego samochodu niemieckiego turysty, również lekarza, części samochodowe. Mała kradzież, wielki wstyd. Został ukarany przez sąd, ale już nie – przez sąd lekarski, bo przecież jego przestępstwo nie dotyczyło pracy zawodowej. Znane są przypadki kradzieży przez lekarzy importowanych, drogich leków ze szpitali, wykorzystywanych później w prywatnych praktykach. Nie tak dawno toczyła się sprawa sądowa lekarza oskarżonego o molestowanie seksualne. Opisywano też próby gwałtów, dokonywanych przez pobudliwych lekarzy. Coraz częstsze są też przypadki pijaństwa czy uzależnienia od narkotyków. Głośną sprawą było sprzedawanie przez lekarzy zakładom pogrzebowym informacji o zgonach chorych, którym wcześniej udzielali pomocy. Nie zawsze naganne postępowanie podlega karze z kodeksu karnego. Ale nie ulega wątpliwości, że jest ono nieetyczne. I niezależnie od stosunku do takich spraw organów ścigania, zająć się nimi powinny również honorowe sądy lekarskie.

Niestety, takich honorowych sądów nie ma. Byłoby chyba pożądane, aby przy izbach lekarskich, zrzeszających obligatoryjnie całą społeczność lekarzy, takie sądy powstały. Powinny one rozpatrywać nie tylko sprawy zawodowe, jak obecnie, ale również postępowanie nieetyczne, niemoralne oraz sprawy karne dotyczące czynów zakazanych przez prawo, a dokonywanych również poza miejscem pracy lekarza. Tego wymaga troska o godność i honor zawodu.

Niewymuszona korupcja lekarzy to przyjmowanie tzw. kopert. Z pewnością jest to pozostałość peerelowskiego systemu służby zdrowia. W Europie, gdzie usługi lekarskie są wysoko opłacane, lekarz musi się starać, by być wybieranym przez pacjenta, bo to zapewnia mu odpowiednie dochody. Im lepszej jakości świadczeń udziela, tym lepiej zarabia. Chory nie musi mu wręczać łapówki, by otrzymać dobrą opiekę.

W Polsce ciągle jeszcze jest inaczej. Władze PRL-u przeciwstawiały się podwyżkom płac dla pracowników służby zdrowia. Na stwierdzenia, że lekarze bardzo źle zarabiają, Władysław Gomułka odpowiadał: "Nie martwcie się o nich. Oni mają przy fartuchach głębokie kieszenie. Dadzą sobie radę."

To oficjalne przyzwolenie na system niewymuszonej korupcji w służbie zdrowia przetrwało do dziś, mimo transformacji ustrojowej. Bo nie przyniosła ona zmian w systemie wynagradzania pracowników służby zdrowia, a nawet – pogorszyła relacje ich oficjalnych zarobków wobec pracowników innych branż i sektorów gospodarki. Płace są nadal upokarzająco niskie. Z pewnością sprzyja to korupcji, choć do dziś wielu lekarzy uważa "koperty" za hańbiące ich godność. Każdy lekarz chciałby zarabiać godnie i uczciwie, jak jego koledzy na Zachodzie. Niestety, na rzeczywistą poprawę się nie zanosi.

"Koperty" to jednak nie jest nasz polski wynalazek. Dobrze znany był w b. Związku Radzieckim, nadal istnieje w Rosji. Niektórzy polscy lekarze, zachęcani do pracy u naszego wschodniego sąsiada, po informacji, jakie wynagrodzenia otrzymują tam lekarze, rezygnowali z wyjazdu. Zapewniano ich jednak, że do oficjalnych poborów dochodzą "podarki", nieraz parokrotnie przewyższające oficjalne wynagrodzenia. Czy za ten rodzaj korupcji można jednak winić tylko lekarzy? Czy nie obciąża to przede wszystkim władz, przyzwalających na ten dobrowolny lub wymuszony "podatek" chorych na rzecz lekarzy, z racji ich upokarzająco niskich wynagrodzeń?

Polska korupcja

Dlaczego w Polsce, uznawanej przez zagranicznych obserwatorów za kraj o wysokim stopniu korupcji, lekarze należą do czołówki zawodów, w których szerzy się ta plaga społeczna?

Podstawowym czynnikiem korupcjogennym są oczywiście niesprawiedliwie niskie płace, nie uwzględniające ilości i jakości wykonanej pracy. Nie dziwi przekonanie chorych, że ich lekarzowi należy się więcej niż oficjalnie zarabia. Toteż w razie choroby czy zagrożenia utraty życia – rodziny pacjentów były i są skłonne do dawania łapówek, by ratować bliskich. Fakt, że lekarze troskliwiej odnoszą się do chorych po otrzymaniu koperty, utrwala przekonanie, że postępowanie takie jest skuteczne.

Skala korupcji w środowisku nie byłaby tak wielka, gdyby nie przyzwolenie na jej istnienie, w tym również tolerancja ze strony instytucji lekarskich. Za niesprawiedliwie niskie płace w służbie zdrowia, sprzyjające korupcji, odpowiadają władze w naszym państwie. Świadome tej niesprawiedliwości tolerują zarazem powszechną korupcję. Nieznane są przypadki karania lekarzy za przyjęcie pieniędzy za lepszą opiekę nad chorym. Ani sądy lekarskie, ani rzecznicy odpowiedzialności zawodowej, ani sądownictwo powszechne nie notują przypadków karania za taką niewymuszoną korupcję. Pełna tolerancja tego zjawiska tworzy zaś doskonałe warunki jej rozwoju.

Co gorsza, istnieje również tolerancja dla wymuszanej korupcji. Tylko nieliczne przypadki uzależnienia wykonania świadczeń w publicznej placówce od wpłacenia lekarzowi pieniędzy trafiają na wokandę sądową. Stanowią one wierzchołek góry lodowej.

Jakże łatwo w naszym kraju uzyskują zaświadczenia o niezdolności do pracy osoby, którym grożą zwolnienia z pracy, zaświadczenia o niemożności stawienia się przed sądem – osoby, przeciw którym toczą się procesy karne, zaświadczenia o stanie zdrowia uniemożliwiającym odbywanie kary więzienia – skazani prawomocnymi wyrokami. Zaświadczenie o "pomroczności jasnej", które miało zwolnić od kary za spowodowanie wypadku w stanie nietrzeźwości wzbudziło zainteresowanie mediów; nikt się jednak nie zainteresował, za jaką cenę zostało wystawione, a szczególnie – jaka jest jego wiarygodność.

Iluż to rencistów, którym lekarze orzecznicy wystawili orzeczenia o całkowitej niezdolności do pracy zarobkowej, nadal ciężko pracuje? Powiedzenie: "Chcesz zarobić – idź na rentę" – nie straciło do dziś aktualności.

A za wszystkimi tymi przypadkami – kryje się wymuszana korupcja. Ja ci zapłacę – ty mi wydasz zaświadczenie. I nie byłoby to czymś nadzwyczajnym, bo takie patologie zdarzały się dawniej i chyba będą się zdarzać zawsze i wszędzie. Dziwi tylko ich powszechność i tolerancja władz dla tych zjawisk. Władze nie mogą sobie poradzić z "lewymi" zaświadczeniami. Nie podejmują też skutecznych działań, aby to zjawisko likwidować. Rzecznicy odpowiedzialności zawodowej w ogóle nie zauważają problemu, choć przecież napotykają się nań codziennie. W tym klimacie powszechnego przyzwolenia korupcja kwitnie, a godność zawodu jest ciągle deptana. Czy komuś we władzach korporacji lekarskiej zależy w ogóle na tym, aby takie praktyki zwalczać?

Chyba szczytem tolerancji wobec patologii w opiece zdrowotnej jest jawne podziemie ginekologiczne. Zgodnie z obowiązującą ustawą (pomijam tu rozważania nad jej społeczną akceptacją) lekarze w publicznych zakładach mają prawo odmawiać wykonania aborcji. Jednak ci sami lekarze wykonują te zabiegi, bez żadnych oporów, w swych gabinetach prywatnych. Oczywiście, za odpowiednią opłatą. Wszyscy o tym wiedzą. Ale władze wolą udawać, że w Polsce podziemie ginekologiczne nie istnieje. W prasie aż roi się od ogłoszeń ginekologów reklamujących przywracanie miesiączek i wykonywanie bezboleśnie zabiegów z narkozą. Nikt się tym nie przejmuje. Ani izby lekarskie, ani decydenci w służbie zdrowia, ani organy ścigania. Wszystko jest niby w porządku. Mimo że wszyscy wiemy, że nie jest. Dla rzeczników odpowiedzialności zawodowej przy okręgowych izbach lekarskich nie ma problemu, gdyż w Polsce nie wykonuje się niezgodnych z prawem przerwań ciąży. Przypomina to znany rosyjski dowcip. – Byłeś w ZOO? – Byłem. – A słonia widziałeś? – Nie. Widziałem tylko małpę, kunę, węża. Ale słonia nie zauważyłem...

Przy tak wielkim przyzwoleniu na korupcję w służbie zdrowia, nie dziwi, że jest ona tak wielka.

Degradacja etosu

W okresie ostatniego półwiecza obserwuję z najwyższą przykrością powolną degradację etosu zawodu lekarza w naszym kraju. Zjawisko to potwierdzają różne ośrodki badania opinii publicznej. Powinny mu przeciwdziałać zarówno władze, jak i korporacje lekarskie, zwłaszcza wówczas, gdy spotykamy się z czynami przestępczymi, a z pewnością są nimi wszystkie przypadki wymuszanej korupcji.

Ogromną rolę w podnoszeniu godności i prestiżu zawodu lekarza mogłyby odegrać lekarskie sądy honorowe, posiadające odpowiednie umocowanie prawne dla swej działalności, wymierzania kar i ich egzekucji. Takie honorowe sądy powinny być tworzone przy wszystkich okręgowych izbach lekarskich i ich terenowych oddziałach. Powinny one zbierać i analizować przypadki nieetycznych i przestępczych czynów lekarzy, zarówno od organów ścigania, pacjentów, jak i od stowarzyszeń zajmujących się sprawami krzywd doznanych przez chorych od lekarzy, bądź to w następstwie błędów w sztuce, bądź też zaniedbań (np. stowarzyszenia "Primum non nocere"). Każda taka sprawa powinna być wnikliwie rozpatrywana przez honorowy sąd lekarski. Sądy te powinny również rozpatrywać sprawy niehonorowego oraz przestępczego postępowania lekarzy w życiu pozazawodowym. Można rozważyć, czy tak poszerzoną działalnością nie mogliby się zajmować rzecznicy odpowiedzialności zawodowej, po odpowiednim zmodyfikowaniu zakresu ich czynności.

Istnieje w społeczeństwie powszechne przekonanie, że w sprawach przeciwko lekarzom nie można oczekiwać sprawiedliwego wyroku, bo społeczność lekarską cechuje fałszywie pojęta solidarność, toteż broni ona swych członków, nawet jeżeli naruszają prawo i dobre obyczaje.

Pokrzywdzeni obawiają się wnosić skargi przeciw lekarzom, także z lęku przed skutkami, gdyby im samym przyszło szukać pomocy w chorobie. Tę sytuację można zmieniać tylko poprzez rzeczowe, obiektywne i sprawiedliwe sądownictwo zawodowe.

Życie pokazuje, że z wielu skarg wnoszonych przez chorych przeciwko lekarzom, tylko niewiele kończy się wyrokiem skazującym w sądach lekarskich. Zwykle też kary wymierzane przez te sądy są b. łagodne. Cóż bowiem znaczy nagana, czy nawet zakaz pełnienia funkcji kierowniczych, przy większych przewinieniach? Kary w postaci zawieszenia prawa wykonywania praktyki lekarskiej (czasowego lub na stałe) – praktycznie się nie orzeka. Czy dysproporcja pomiędzy liczbą skarg pacjentów a wyrokami skazującymi wynika rzeczywiście z zawiłości spraw, trudności udowodnienia winy, czy przede wszystkim – z fałszywej solidarności zawodowej?

Odwrócenia trendu deprecjacji etosu zawodu lekarskiego, by odrodzić godność i honor lekarza, dokonać można jedynie we wspólnym działaniu władz publicznych i zawodowych.

Nie można przyzwalać na korupcję, na jawne łamanie prawa. Społeczność lekarska – poprzez sądownictwo i orzecznictwo oraz kontrolę zawodową, a także sądy honorowe, przy współpracy z organizacjami społecznymi stojącymi w obronie pokrzywdzonych chorych – powinna obiektywnie i bez fałszywej solidarności, sprawiedliwie i rzetelnie oceniać wszystkie przypadki naruszania godności i honoru lekarza. Sprawy takie nie powinny się toczyć latami.

Wierzę, że przy takim wspólnym działaniu, piękny i humanitarny zawód lekarza odzyskałby należną i tak potrzebną godność. Słowa, że lekarz to brzmi dumnie – nie będą przyjmowane już jako pusty frazes.

Amerykański lekarz Allbright twierdził: – Tak, jak nie ma w naturze jaj lepszych ani gorszych, tak nie ma również lekarzy gorszych czy lepszych. Lekarze są albo dobrzy, albo źli.

To prawda. Tych złych należy eliminować z zawodu, a dobrych – nagradzać. I podejmować wysiłki dla obrony i ratowania naruszonej godności zawodu lekarskiego.




Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Ukraińcy zwyciężają też w… szpitalach

Placówki zdrowia w Ukrainie przez 10 miesięcy wojny były atakowane ponad 700 razy. Wiele z nich zniszczono doszczętnie. Mimo to oraz faktu, że codziennie przybywają setki nowych rannych, poza linią frontu służba zdrowia daje sobie radę zaskakująco dobrze.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Terapia schizofrenii. Skuteczność w okowach dostępności

Pod koniec marca w siedzibie Polskiej Agencji Prasowej odbyła się debata ekspercka pt.: „W parze ze schizofrenią. Jak zwiększyć w Polsce dostęp do efektywnych terapii?”. Spotkanie moderowane przez red. Renatę Furman zostało zrealizowane przez organizatorów Kongresu Zdrowia Psychicznego oraz Fundację eFkropka.

Chorzy na nienawiść

To, co tak łagodnie nazywamy hejtem, to zniewagi, groźby i zniesławianie. Mowa nienawiści powinna być jednoznacznie piętnowana, usuwana z przestrzeni publicznej, a sprawcy świadomi kary. Walka o dobre imię medyków to nie jest zadanie młodych lekarzy.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Mielofibroza choroba o wielu twarzach

Zwykle chorują na nią osoby powyżej 65. roku życia, ale występuje też u trzydziestolatków. Średni czas przeżycia wynosi 5–10 lat, choć niektórzy żyją nawet dwadzieścia. Ale w agresywnej postaci choroby zaledwie 2–3 lata od postawienia rozpoznania.

Samobójstwa wśród lekarzy

Jeśli chcecie popełnić samobójstwo, zróbcie to teraz – nie będziecie ciężarem dla społeczeństwa. To profesorska rada dla świeżo upieczonych studentów medycyny w USA. Nie posłuchali. Zrobili to później.




bot