Kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia zmarł Irek, mój młodszy o 2 lata brat. Lekarz, który przez niemal pół wieku pełnił posługę lekarską dla mieszkańców podwrocławskiej gminy Żórawina.
Pięknie przeżył 71 lat życia. Razem ze swoją żoną, Basią, też lekarzem, wybudowali dom w idyllicznym zakątku Dolnego Śląska. Wychowali trzech, pełnych pasji i charakteru, synów. Przez niemal 50 lat Irek opiekował się zdrowiem mieszkańców swojej wioski (Węgry – 20 km od Wrocławia) i okolic. Odbierał porody, leczył, opiekował się do końca tysiącami swoich pacjentów. Leczył za jajko, kurę i za… darmo. Nie przywiązywał wartości do pieniędzy, dzielił się nimi chętnie z innymi.
Nie tylko wybudowali, ale przede wszystkim, razem z Basią, stworzyli DOM. Każdy mógł tu przyjechać o każdej godzinie dnia i nocy. Dostawał nie tylko łóżko, ale też wspaniałe wiejskie jedzenie, a przede wszystkim serdeczność. Dlatego tak chętnie przyjeżdżali tu ludzie z całego świata. Jeszcze na wiosnę Basia i Irek przyjmowali jednego z największych kardiologów świata prof. Salima Yusufa, który otrzymał tytuł doktora honoris causa wrocławskiej uczelni medycznej. Przy wyjeździe z Polski Salim oświadczył mi, że największe wrażenie podczas jego pobytu we Wrocławiu zrobił na nim… mój brat Irek i jego lekarska służba.
Przez ostatnie 10 lat stale miał kłopoty ze zdrowiem, wielokrotnie wydawało się, że to już koniec. Ale albo zdeterminowana żona i dzieci, albo znakomici lekarze, coraz lepiej wyposażone szpitale i lepsze leki pozwalały Mu żyć, kochać ludzi i… pracować.
Jesienią 2015 r., kiedy mógł zrobić już tylko 10 kroków, spędziłem wiele dni z Irkiem, żyłem Jego rytmem. Wcześnie rano, kiedy dom spał, lubił prowadzić braterskie rozmowy. Wiele z nich przerywały dzwonki od pacjentów.
Odchodził wolno, niespiesznie, do końca życia poruszał się na trasie: sypialnia, kuchnia, gabinet, i żył, żył.
Żona i synowie urządzili Mu wspaniały pogrzeb. Podczas mszy pożegnalnej kościół w Węgrach był wypełniony wiernymi pacjentami z całej wsi. Pochowany został we Wrocławiu, w grobie rodziców. Obok rodziny na pogrzebie zgromadzili się jego przyjaciele i koledzy, rektorzy, profesorowie.