Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 43–50/2017
z 14 czerwca 2017 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Pięta Hipokratesa

Krzysztof Boczek

Wśród krajów OECD to polscy lekarze najgorzej komunikują się z pacjentami. Tymczasem takich kompetencji nie kształci się u nas na studiach w ogóle albo jedynie w bardzo skąpym zakresie. Na Zachodzie odpowiednie zajęcia są obligatoryjne od 20–30 lat – nawet do 700 godzin w ciągu 6 lat studiów. O tym, jak poprawić komunikacyjne zdolności polskich lekarzy rozmawiamy z dr n. med. Katarzyną Jankowską, prezesem Polskiego Towarzystwa Komunikacji Medycznej.

Krzysztof Boczek: Jak wzrasta skuteczność pracy lekarza, gdy jego komunikacja z pacjentem jest właściwa?

Katarzyna Jankowska: Bardzo dużo jest badań obrazujących to, chociaż trudno ująć tę efektywność w liczbach. Zacytuję więc jedno badanie, które dotyczy błędów medycznych. W 70 proc. skarg, które zgłaszają pacjenci, okazuje się, że przyczyną był błąd komunikacyjny. Albo doprowadził on do nieprawidłowej diagnozy, albo do niewłaściwego leczenia. Czyli 70 proc. błędów wynika z niedostatecznej komunikacji.

K.B.: Sporo. Czy większość lekarzy w Polsce ma problemy z komunikacją?

K.J.: Obiektywnie komunikację w opiece medycznej m.in. w Polsce ocenia raport OECD – to jeden z elementów szerokiej oceny systemów opieki zdrowia. W tym raporcie pod wieloma względami polska opieka medyczna znajduje się w czołówce, a jedynym aspektem, w którym wypadliśmy słabo, jest kwestia właśnie komunikacji medycznej. Z 4 wątków dotyczących opieki ambulatoryjnej we wszystkich Polska znajduje się na... ostatnim miejscu.

K.B.: Konkretnie, jakie to aspekty?

K.J.: „Czy doktor poświęca wystarczającą ilość czasu na konsultacje?” – Polska ostatnia. Wiemy oczywiście, że akurat na ten element wpływa wiele czynników, które nie zależą od lekarza. Kolejny wątek: „Czy lekarz przedstawia jasne wyjaśnienia?” – Polska na ostatnim miejscu. „Lekarz pozwalający na zadawanie pytań” – także jesteśmy ostatni. „Lekarz włącza pacjenta do podejmowania decyzji medycznych” – to samo miejsce.

K.B.: Czyli pod względem komunikacji w gabinecie jest u nas tragicznie?

K.J.: Na pewno trzeba się nad tym pochylić. Gdybyśmy to zrobili systemowo i – korzystając z doświadczeń krajów Europy Zachodniej i Ameryki Płn., które od dawna prowadzą kształcenie w tym zakresie – zaadaptowali ich wzorce kulturowe i połączyli z doświadczeniami wybitnych polskich lekarzy, to moglibyśmy szybko osiągnąć postęp w tej dziedzinie.

K.B.: Ale na chwilę obecną komunikacja w opiece medycznej jest piętą Hipokratesa...

K.J.: Można tak to ująć.

K.B.: Czy ranking OECD potwierdzają Pani obserwacje albo jakieś inne badania naukowe?

K.J.: Wspólnie z dr A. Doroszewską z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego – prowadzimy badania, które dotyczą kształcenia kompetencji komunikacyjnych na uczelniach medycznych w Polsce. Jesteśmy w ich trakcie, ale już teraz mogę powiedzieć, że jest potrzeba wzmocnienia tego elementu edukacji. Prowadzimy też badania w Centrum Onkologii w Bydgoszczy, które dotyczą procesu informowania pacjentów o rozpoznaniu. Wstępne wyniki wskazują, że ten element wymaga poprawy. Rozpoczynamy też większy projekt w onkologii dziecięcej. To tak specyficzna dziedzina, że akurat tutaj komunikacja z pacjentami stoi na najwyższym poziomie. A mimo wszystko wychwytujemy elementy, które powinny być poprawione.

K.B.: Jak duża jest potrzeba rozwinięcia kształcenia kompetencji komunikacyjnych na uczelniach medycznych w Polsce?

K.J.: W większości krajów europejskich i Ameryce Płn. to kształcenie jest prowadzone od 20–30 lat. W Belgii na wszystkich uczelniach medycznych. W Wielkiej Brytanii – to samo, od 20 lat. Norwegia – to samo, plus bardzo rozbudowany program kształcenia tych kompetencji. We wszystkich 42 niemieckojęzycznych wydziałach lekarskich – czyli w Niemczech, Austrii i części Szwajcarii – obowiązkowe jest nauczanie komunikacji klinicznej w bardzo dużym wymiarze godzin. Mimo że jestem pasjonatem tej tematyki, to sytuacja na tych uczelniach nawet mnie zaskakuje. Jedna z prowadzących na Uniwersytecie w Heidelbergu powiedziała mi, że mają tam ponad 700 godzin takich zajęć w ciągu 6 lat!

K.B.: Sporo!

K.J.: Ogromna liczba, wręcz niewyobrażalna dla mnie. Taka sytuacja u pragmatycznych Niemców potwierdza tylko znaczenie tej tematyki. U nas na prawie każdej uczelni medycznej są fascynaci tej tematyki, władze uczelni generalnie są przychylne realizacji takich programów, ale wszystko to wymaga rozwiązania kompleksowego, systemowego.

K.B.: Czyli takie zajęcia studenci medycyny mają na wszystkich uczelniach tylko szczątkowo?

K.J.: Na większości. Chociaż można nawet zaryzykować stwierdzenie: „na wszystkich”, bo o komunikacji z pacjentami mówi się na psychologii, socjologii, medycynie paliatywnej, psychiatrii, pediatrii itd. Ale ta wiedza jest rozbita, nie ma jakiegoś planu, prowadzący nie wiedzą, co ktoś inny realizował, co nie, dlatego studenci nie mają właściwego wykształcenia w tym zakresie. Prawie nigdzie nie ma oddzielnych zajęć poświęconych tej tematyce, a powinny być. Programów, które byłyby porównywalne z tym, co mają studenci medycyny w Cambridge czy Genewie, nie ma w Polsce żadna uczelnia. Kilka je tworzy, ale to ciągle za mało.

K.B.: A jeśli już są te zajęcia, to ile godzin w skali całych studiów?

K.J.: To trudno oszacować, ale z moich informacji wynika, że jeśli coś jest na uczelni, to zajmuje od 5 do maks. 70 godzin w ciągu 6 lat studiów. Tymczasem minimalna liczba godzin zajęć takiego programu to 100. Dodatkowo, ważna jest nie tylko ilość poświęconego czasu, ale również sposób prowadzenia takich zajęć. Wykłady są znacznie mniej efektywne niż np. warsztaty z aktorami symulującymi pacjentów czy innymi ćwiczeniami praktycznymi. Tymczasem obecnie w Polsce często komunikacja nauczana jest jedynie teoretycznie, a nie jako praktyczna umiejętność, którą należy ćwiczyć.

K.B.: Gdyby miała Pani wskazać uczelnię, która jest „jednookim królem wśród ślepców”, to która by to była?

K.J.: Uczelnie mają rozwinięte różne aspekty tej komunikacji, ale chyba wskazałabym na dwie. Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy – bo tutaj jest siedziba PTKM, mamy zajęcia z komunikacji z pacjentem, organizowaliśmy konferencję i mamy spory potencjał w tej dziedzinie – pracuje tu wielu jej pasjonatów. Drugą uczelnią byłoby chyba Collegium Medicum UJ.

K.B.: Znalazłem badania z 2015 r., w których sprawdzano efektywność 3 dni zajęć z komunikacji z pacjentem dla studentów 4. roku medycyny. Aż 90% z nich poprawiło swoje umiejętności w tym zakresie, uzyskiwało lepsze informacje. Wnioski badacze postawili jasne: „regularne kursy umiejętności komunikacyjnych winny być elementem studiów na medycynie”. Wystarczyłyby 3 dni?

K.J.: Tak, ale musiałyby być powtarzane przez całe studia. Bo nauczanie komunikacji składa się z wielu modułów [patrz ramka – red.] i w ciągu 3 dni tego nie da się zrealizować. Dlatego te 100 godzin, o których mówiłam, to minimum, aby to nauczanie było skuteczne. Uczenie komunikacji warto rozpocząć przed zajęciami klinicznymi przynajmniej w niewielkim wymiarze.

K.B.: Obligatoryjny przedmiot?

K.J.: Zdecydowanie. Osobny, ale w ścisłym powiązaniu z nauczaniem klinicznym. Aby teoria była weryfikowana w praktyce przez klinicystów. Jeśliby uczyły tego osoby o dużej wiedzy w tym zakresie, ale spoza rzeczywistości medycznej, to studenci odbieraliby to jako coś, co nie dotyczy praktyki.

K.B.: Czyli np. psycholog specjalizujący się w komunikacji z pacjentami nie byłby wystarczającym autorytetem dla przyszłych lekarzy?

K.J.: Taka osoba jest bardzo potrzebna, ale w interdyscyplinarnym zespole uczącym tego przedmiotu. Chodzi mi o to, aby towarzyszyli mu także lekarze praktycy. Np. na naszej konferencji mieliśmy socjologa, lingwistę, psychologa i lekarzy z praktyką – dopiero taka interdyscyplinarność zespołu uczącego komunikacji z pacjentem daje efekty. Uczmy się na doświadczeniach krajów, które wprowadziły te zajęcia 20-30 lat temu.

K.B.: Mówiła Pani już o tym, że wykłady są mało efektywne, a zajęcia praktyczne znacznie bardziej. To jak powinno się tej komunikacji uczyć przyszłych lekarzy? Odgrywanie ról, nagrywanie tego...?

K.J.: Odgrywanie ról ma pewne plusy, bo stawia studenta w roli pacjenta, a ten widzi sytuację z drugiej perspektywy. Ale najlepszą metodą jest użycie tzw. pacjentów symulowanych, czyli aktorów medycznych – za wcielanie się w rolę chorego na zajęciach dostają pieniądze. Studenci pracują z nimi jak z realnym pacjentem. To jest bardzo efektywne. W Cambridge w roli aktorów medycznych zatrudnieni są też niepełnosprawni. Obserwowałam zajęcia z takim młodym aktorem na wózku, niemówiącym, ze sprawnością tylko w jednej ręce i ze śliną ściekającą po brodzie. Komunikował się tylko za pomocą interfejsu. Studenci mieli z nim najpierw porozmawiać o jego zainteresowaniach, pasjach, co lubi itd. Te zajęcia pokazywały, że nawet z osobą z takimi barierami można się dogadać. Uczyły też szacunku dla godności ludzkiej, niezależnie od choroby. Takie scenki wywiadów są nagrywane, a potem konsultowane z prowadzącymi i klinicystami – co można zrobić inaczej, usprawnić. To na pewno jest dobry wzorzec, ale każdy model trzeba zaadaptować kulturowo. Mnie osobiście najbardziej odpowiada kanadyjski model nauczania komunikacji, dlatego chcę przetłumaczyć na polski podręcznik z tego kraju do kształcenia kompetencji komunikacyjnych, który uzyskał już wiele nagród. Bardzo dobry jest też model norweski, bliski jest mi także ten z Harvardu.

K.B.: Już wspominała Pani, że władze uczelni medycznych są przychylne wprowadzaniu takich zajęć...

K.J.: Coraz wyraźniej dostrzegają tę potrzebę. Chociaż ciągle jeszcze jest to trochę banalizowane jako temat dodatkowy, taki kwiatek do kożucha.

K.B.: Czy PTKM rozmawiało z rektorami na ten temat?

K.J.: Tak. Takie spotkania odbywają się cały czas i nawet je intensyfikujemy. W tej chwili planowane są dwie konferencje nt. komunikacji. Jedna w czerwcu na Uczelni Łazarskiego, a druga 27–28 października pt. „Komunikacja w medycynie” na Uniwersytecie Medycznym w Warszawie. Liczymy na takie rozmowy podczas tych wydarzeń.

K.B.: Kiedy mamy szanse dogonić kraje Zachodu w kwestii nauczania kompetencji komunikacyjnych?

K.J.: W bardzo optymistycznej wersji zakładam, że w 5 lat. Jeśli uzyskamy wsparcie uczelni i ministerstwa.

K.B.: A czuje Pani to wsparcie Ministerstwa Zdrowia? Właśnie stworzyło ono projekt rozporządzenia, z którego wynika, że kompetencje komunikacyjne mogą być wymagane tylko od przyszłych stomatologów i onkologów.

K.J.: To rozporządzenie jest w trakcie konsultacji społecznych i my wysłaliśmy wniosek o zwiększenie ilości kompetencji komunikacyjnych w zakresie umiejętności praktycznych wymaganych od lekarza po studiach. Jakąkolwiek planowałby on specjalizację.

K.B.: Czy Pani zdaniem ten projekt rozporządzenia świadczy o tym, że ministerstwo jest świadome istoty komunikacji dla lekarzy, czy też nie?

K.J.: To dobre pytanie. Jak powiedziałam – złożyliśmy wniosek o poszerzenie tych kompetencji i czekamy na odpowiedź. Cały czas mamy nadzieję, że ministerstwo wesprze nas w rozwoju kształcenia kompetencji komunikacyjnych.

K.B.: Powiedzmy, że zostaje Pani doradcą ministra zdrowia i może Pani wprowadzić jakieś niezbędne zmiany w kwestii nauczania komunikacji przyszłych lekarzy. Co Pani robi?

K.J.: Natychmiast wprowadzam jako obligatoryjne nauczanie kompetencji komunikacyjnych na wszystkich uczelniach medycznych w Polsce, w ilości min. 100 h w skali całych studiów. Przedmiot zakończony egzaminem. Dodatkowo w kształceniu podyplomowym dla wszystkich specjalizacji kurs z tego samego zakresu. Obowiązkowy, zakończony zaliczeniem.

K.B.: Wówczas rektorzy piszą do Pani: nie mamy specjalistów od tego. Co wtedy?

K.J.: Są takie osoby, chociaż faktycznie nie ma ich zbyt wiele. Więc organizuję szkolenia we współpracy z doświadczonymi europejskimi nauczycielami komunikacji i ludźmi, którzy są doświadczeni w tej materii w Polsce. Druga rzecz, którą bym zrobiła jako doradca ministra, to zatrudniła sekretarki medyczne dla lekarzy. We Francji taki zawód funkcjonuje. One odciążają doktorów od pisania, a zwracają ich pacjentom. Gdy byłam w Instytucie M. Curie, lekarz nosił dyktafon w kieszeni, nagrywał rozpoznanie, wyniki, zalecenia, a sekretarka to wszystko potem spisywała.

K.B.: To na pewno by się spodobało polskim lekarzom.




KOMUNIKACJA MEDYCZNA
bloki zajęć na studiach


• Empatia w medycynie
• Wywiad medyczny – uzyskanie właściwych informacji o zdrowiu i nawiązanie relacji
• Przekazywanie niepomyślnych wiadomości
• Komunikacja w neonatologii i położnictwie
• Komunikacja z dzieckiem
• Komunikacja z pacjentem w podeszłym wieku
• Rozmowa z pacjentem po wydarzeniu traumatycznym
• Rozwiązywanie konfliktów
• Komunikacja z pacjentem agresywnym
• Asertywność w praktyce lekarskiej
• Rozmowy na tematy związane z seksualnością
• Komunikacja z pacjentem niesłyszącym
• Komunikacja z pacjentem niewidzącym
• Komunikacja w zespole interdyscyplinarnym




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Dobra polisa na życie — na co zwrócić uwagę?

Ubezpieczenie na życie to zabezpieczenie finansowe w trudnych chwilach. Zapewnia wsparcie w przypadku nieszczęśliwego wypadku lub śmierci ubezpieczonego. Aby polisa dobrze spełniała swoją funkcję i gwarantowała pomoc, niezbędne jest gruntowne sprawdzenie jej warunków. Jeśli chcesz wiedzieć, na czym dokładnie powinieneś się skupić — przeczytaj ten tekst!

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.




bot