SZ nr 17–25/2015
z 12 marca 2015 r.
RAPORT GUS:
Przybywa placówek, ale nie ubywa nierówności
Aleksandra Kurowska
Wobec choroby wszyscy jesteśmy równi. Czy na pewno? Wszyscy mamy konstytucyjne prawo do ochrony zdrowia, ale – zależnie m.in. od tego, gdzie mieszkamy i ile zarabiamy – nasze możliwości dramatycznie się różnią. Dane zbierane przez Główny Urząd Statystyczny, dotyczące ochrony zdrowia, pokazują olbrzymie nierówności w infrastrukturze, dostępie do leczenia, wskazują też szereg niepokojących zjawisk – jak starzenie się kadry medycznej.
Widać też na ich podstawie brak planowania i chaos, bo gdy, np. rząd mówi o tym, by stawiać na POZ, rozwijają się kolejne szpitale, a praktyk lekarskich świadczących opiekę w ramach umowy z funduszem ubywa. Nie bez powodu przecież inwestycje podążają za pieniędzmi, w przeważającej mierze publicznymi. Mapy potrzeb zdrowotnych i ustawa o zdrowiu publicznym mogą powoli tę sytuację zmienić. Mogą, ale nie muszą.
AOS i POZ
Jak wynika z raportu „Zdrowie i ochrona zdrowia w 2013 r.” w końcu 2013 r. funkcjonowało w Polsce 19,5 tys. przychodni – o 117 przychodni więcej niż w roku poprzednim. Jednak nie wszyscy mają do nich dostęp. Od 2004 r. systematycznie spada liczba praktyk lekarskich realizujących świadczenia w ramach NFZ. Od 2011 r. spadek ten dotyczy także praktyk stomatologicznych.W 2013 r. spadek ten, w przypadku praktyk lekarskich, wyniósł aż 7 proc., a liczba praktyk stomatologicznych zmalała o 3 proc. – wynika z danych zebranych przez GUS. A przecież o nasyceniu rynku i zaspokojeniu potrzeb nie może być w tym przypadku mowy. W całym 2013 r. udzielono w Polsce ponad 307,4 mln porad: 52,4 proc. w POZ, 47,6 proc. w opiece specjalistycznej. Liczba porad stomatologicznych utrzymała się na takim samym poziomie jak rok wcześniej – 33,4 mln, co oznacza mniej niż jedną na osobę.
Szpitali nadal przybywa
W Polsce na koniec 2013 r. odnotowano łącznie 968 szpitali ogólnych, o 55 więcej niż rok wcześniej (wzrost o 6 proc.). Najwięcej szpitali działało w województwach: śląskim (145, czyli 15 proc. wszystkich) i mazowieckim (120 – 12,4 proc.), a najmniej w lubuskim oraz świętokrzyskim (po 25 czyli 2,6 proc.). Szpitale te dysponowały w sumie 188,4 tys. łóżek, z których w ciągu roku skorzystało blisko 7,9 mln pacjentów. Liczba łóżek w ciągu roku spadła o 0,2 proc. (ok. 500 łóżek). Różnice w rozmieszczeniu terytorialnym łóżek są nadal wysokie. I nie zawsze da się je wytłumaczyć lokalizacją dużych, klinicznych placówek.Biorąc pod uwagę liczbę łóżek na 10 tys. mieszkańców, wskaźnik ten był największy w województwach: śląskim (56,3), łódzkim (53,4) i lubelskim (53,3), a najmniejszy w województwie pomorskim (41,2). Przeciętne wykorzystanie łóżka w skali kraju wynosiło 245 dni w roku (o 1 dzień mniej niż w 2012 r.). Największą liczbę pacjentów przypadających na jedno łóżko odnotowano na oddziałach: okulistycznych (75,4), urologicznych (70,5), chirurgicznych dla dzieci (67,2), kardiologicznych (66,2) i onkologicznych (63,2), a najmniejszą – na oddziałach psychiatrycznych (11,9), rehabilitacyjnych (13,2), odwykowych (17,4) i dla przewlekle chorych (14,8) – gdzie pobyty są dłuższe.Ciekawe różnice terytorialne widać nie tylko w rozmieszczeniu placówek, ale też w długości pobytu pacjentów. Najdłużej byli oni hospitalizowani na oddziałach szpitalnych na terenie województw: śląskiego i lubelskiego (po 6,1 dnia) oraz opolskiego (6 dni), natomiast najkrócej w województwach wielkopolskim (4,5 dnia) oraz łódzkim i pomorskim (po 5 dni).
Lekarze
Według rejestrów prowadzonych przez izby lekarskie, izby pielęgniarek i położnych, izby aptekarskie oraz izby diagnostów laboratoryjnych, prawo wykonywania zawodu posiadało w 2013 r. 139,6 tys. lekarzy, 39,5 tys. lekarzy dentystów, 280 tys. pielęgniarek, 34,8 tys. położnych, 30,5 tys. farmaceutów i 14,3 tys. diagnostów. W porównaniu z 2012 r. w większości z wymienionych zawodów medycznych dał się zauważyć wzrost liczby uprawnionych do wykonywania zawodu, przy czym największy odnotowano w grupie lekarzy oraz diagnostów laboratoryjnych (wzrost o 2,5 tys. osób). Jednocześnie wśród pielęgniarek i położnych odnotowano znaczny spadek – o ponad 3 tys. wśród pielęgniarek i o 300 wśród położnych uprawnionych do wykonywania zawodu. Liczba lekarzy przypadających na 10 tys. osób między regionami waha się od 14 w Wielkopolsce do ponad 26 na Mazowszu.Duże różnice, choć nie aż tak spektakularne, są w przypadku pielęgniarek. Na 10 tys. mieszkańców najmniej było ich w Wielkopolsce (40, czyli o 3 mniej niż w 2012 r.) natomiast najwięcej w województwie lubelskim (niemal 60, ale o 5 mniej niż rok wcześniej). W kontekście dostępu do personelu medycznego, GUS zwraca uwagę na fakt, że w 2013 r. utrzymały się niepokojące tendencje w strukturze wieku lekarzy uprawnionych do wykonywania zawodu. O kolejne 4 punkty procentowe wzrósł odsetek medyków mających 65 lat lub więcej. Jest ich już blisko 30 tys., podczas gdy lekarzy, np. w wieku 35–44 lata – 25 tys. Najwięcej pracujących pielęgniarek było w wieku 45–54 lata – 94,8 tys.
Choroby zakaźne
Autorzy raportu pozytywnie oceniają system szczepień w Polsce, mimo że ruch antyszczepionkowy, choć działający na niewielką skalę, rośnie. GUS podaje szereg informacji dotyczących przypadków chorób zakaźnych. W 2013 r. zwiększyła się liczba zachorowań na różyczkę – było ich aż sześciokrotnie więcej niż w roku 2012 (zarejestrowano ponad 38,5 tys. przypadków). Chorowano na nią głównie w woj. małopolskim i wielkopolskim (łącznie blisko 43 proc. ogółu zachorowań w Polsce). Wyraźnie niższa była liczba zachorowań na krztusiec – wykryto blisko 2,2 tys. przypadków, tj. o ponad połowę mniej niż rok wcześniej. Odnotowano nieznaczną poprawę w częstości wykrywania łagodniejszych typów wirusowego zapalenia wątroby – WZW typu B utrzymała się na poziomie 1,5 tys. przypadków, spadła za to liczba zachorowań typu A – 48 przypadków. Wzrosła jednakże liczba zachorowań na WZW typu C – 2,6 tys. (o ponad 15 proc.).
Nie katastrofa, ale…
Prezentowane przez opozycyjnych polityków i media tezy, że system zdrowotny jest w zapaści lub na skraju katastrofy są oczywiście na wyrost. Mamy za to na pewno do czynienia z brakiem równowagi w bardzo wielu obszarach, począwszy od podziału budżetu NFZ – między POZ, AOS, szpitale oraz leczenie i profilaktykę – po rozwój oddziałów i placówek nie zawsze tam, gdzie są najbardziej potrzebne. Kolejne badania opinii publicznej, rankingi przygotowywane przez ekspertów, wypowiedzi przedstawicieli środowiska medycznego, wskazują, że system nie odpowiada oczekiwaniom osób ubezpieczonych i większości przedstawicieli kadry medycznej. Ma to konkretne przełożenie na bezpieczeństwo zdrowotne Polaków.Przy okazji zbliżających się wyborów prezydenckich, a potem parlamentarnych, chciałabym usłyszeć od kandydatów konkretne propozycje co zrobić, by nierówności w zdrowiu – przynajmniej na poziomie usług gwarantowanych przez państwo – niwelować. Bez dyskusji na temat koszyka świadczeń może to być niemożliwe. Trzeba zastanowić się jak usprawnić system, skoordynować opiekę nad pacjentem zagubionym w systemie, skąd wziąć dodatkowe pieniądze (prywatne i publiczne). Na razie tematem zdrowia zajął się PiS, ale powtarzając hasła powrotu do systemu budżetowego, walki z komercjalizacją. W praktyce kojarzy mi się to nie z walką o poprawę sytuacji, a sprawienie, by bieda była dzielona po równo.
KOMENTARZE EKSPERTÓW:
Grzegorz Ziemniak, partner Instytutu Zdrowia i Demokracji:Dane statystyczne wskazują na niepokojącą tendencję, od której już cała nowoczesna medycyna na świecie się odwraca. Według raportu GUS rośnie u nas liczba szpitali i łóżek szpitalnych (ciężkie szpitalnictwo) w przeciwieństwie do praktyk lekarskich (w tym stomatologicznych), których liczba systematycznie maleje. To wbrew trendom wskazywanym dziś jako model nowoczesnego systemu ochrony zdrowia, polegający na odwróceniu piramidy świadczeń i zastępowaniu ciężkiego szpitalnictwa siecią szpitali jednodniowych, świadczeń ambulatoryjnych czy świadczeniami lekarzy POZ. Wszystkie analizy i raporty z ostatnich lat wskazują, że w Polsce mamy do czynienia z nadmiarem łóżek szpitalnych i faworyzowaniem leczenia szpitalnego kosztem ambulatoryjnego. Niektóre szacunkowe dane wskazują, iż redukcja liczby łóżek szpitalnych powinna sięgać 30–40 procent. Tymczasem mamy do czynienia z decyzjami i inwestycjami (np. samorządowymi) wymykającymi się takim analizom. To oczywiście kwestia polityczna, która wymagałaby odpowiedzialności i odwagi przeprowadzenia prawdziwej reformy systemu i wdrożenia od lat zapowiadanej i dyskutowanej opieki koordynowanej, mającej na celu lepszą efektywność leczenia za mniejsze środki. Zrozumiała to już „stara” Europa, która tego rodzaju rozwiązania promuje, wychodząc naprzeciw wyzwaniom demograficznym i epidemiologicznym starzejących się społeczeństw. Brak refleksji i decyzji w tym zakresie spowoduje za kilka lat, że pieniądze wchłonięte przez szpitalnictwo będą tak ogromne, iż nie pozwolą na stworzenie i funkcjonowanie podstawowej opieki koordynowanej, rozumianej w ujęciu europejskim jako Community Based Care. To w zasadzie ostatni moment, ostatni dzwonek dla rządzących, by podjąć decyzje. Tylko czy kwestie rzutujące na nasz system ochrony zdrowia z efektami odsuniętymi w czasie za lat 5–10 przebiją się do świadomości decydentów zdrowotnych? Niestety, prognozy w tej mierze nie są pomyślne.
Maciej Piróg, doradca Prezydenta RP:Dane GUS wskazują na bardzo duże różnice w opiece medycznej. Nie ma dużych różnic, jeśli chodzi o potrzeby, ale w możliwościach ich realizacji są one znaczące. Mam nadzieję, że ustawa o zdrowiu publicznym oraz mapy potrzeb poprawią tę sytuację.Do określenia potrzeb przymierzamy się po raz trzeci od 1999 r. Kiedyś planowano zrobić sieć placówek, teraz próbujemy uporządkować system od drugiej strony. Jednak warunkiem do tego, by sytua-cja faktycznie uległa zmianie jest skierowanie w ślad za wykazanymi w mapie potrzebami środków finansowych na modernizacje placówek, a tam gdzie to potrzebne budowę nowych, na zakup wyposażenia, rozwój kadr medycznych, powiększenie kontraktów. To bardzo skomplikowane przedsięwzięcie i nie jestem do końca pewien, czy zapisy ustawy umożliwią realizację niezbędnych działań.Czas na przygotowanie map, na podstawie danych z regionów, resort zdrowia ma do 1 kwietnia 2016 r. Efekt tych prac mógłby być podstawą do uwolnienia kontraktów, które obecnie są zamrożone. I przede wszystkim pomoże wyznaczyć kierunki, w jakich powinno iść kontraktowanie, w jakim powinny być rozwijane oddziały i placówki medyczne. Mam też nadzieję, że mapy wraz z ustawą o zdrowiu publicznym i aktami wykonawczymi do niej pozwolą rozwinąć profilaktykę, ale w racjonalnych ramach, w oparciu o dane epidemiologiczne i demograficzne. Teraz zwłaszcza z tym pierwszym typem informacji mamy poważne problemy. Nie wystarczy mieć rację, by dobre rozwiązania wprowadzić, trzeba mieć pomysł, poparcie interesariuszy i niezbędne informacje do podejmowania racjonalnych decyzji oraz zagwarantowane środki finansowe.
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?