Poważnym problemem, pojawiającym się u 35 proc. chorych na raka jajnika, jest wodobrzusze. ponieważ objawy są niespecyficzne, zazwyczaj rozpoznaje się go w późnych stadiach. często wodobrzusze jest pierwszym zauważonym przez chorą objawem.
Wodobrzusze jest niezależnym złym czynnikiem prognostycznym. Podczas gdy odsetek 5-letnich przeżyć w III i IV stopniu zaawansowania raka jajnika bez wodobrzusza wynosi 45 proc., przy wodobrzuszu obniża się do zaledwie 5 proc. Wiąże się to z faktem, że obecność ascitesu wiąże się zwykle z opornością na leczenie chemioterapią.
Obiecującą opcją terapeutyczną jest stosowanie revomabu (catumaxomab) – przeciwciała trójfunkcyjnego podawanego dootrzewnowo u pacjentów z nowotworami EpCAM-pozytywnymi, kiedy standardowa terapia nie jest już możliwa. Czas pomiędzy kolejnymi odbarczającymi nakłuciami jamy otrzewnej przy wodobrzuszu nowotworowym związanym z rakiem jajnika w badaniach klinicznych wydłużył się z 11 do 71 dni. Terapię tym lekiem u pierwszej pacjentki rozpoczęto w Polsce w połowie stycznia w Oddziale Ginekologii Onkologicznej Katedry Onkologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu pod kierownictwem ginekologa onkologa profesor Janiny Markowskiej.
Mniej nakłuć
Ponieważ przy stosowaniu klasycznego schematu leczenia (taksany i pochodne platyny) przeżycia w raku jajnika wciąż są niezadowalające, każda nowa terapia budzi wielkie nadzieje. – Możliwość wprowadzenia takiego leku, zmniejszającego częstość nakłuć przy wodobrzuszu, to ważny krok naprzód. Płyn zawiera bowiem duże ilości białka. Każde nakłucie, którego celem jest pobranie płynu, powoduje więc dodatkowe osłabienie pacjentki – wyjaśnia dr Jolanta Lubin, pracownik Kliniki Onkologii Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.
Światowe dane wskazują, że wśród nowotworów występujących u kobiet, rak jajnika pod względem częstości zajmuje siódme miejsce – po raku piersi, szyjki macicy, jelita grubego, płuca, żołądka i endometrium. Dane dotyczące zachorowalności wskazują, że najczęściej choroba ta wykrywana jest w krajach europejskich, najrzadziej w Afryce. Najwyższy współczynnik standaryzowany zachorowań (14,6/100 000) odnotowano na Łotwie, najniższy (1,8) w dwóch krajach afrykańskich: Lesoto i Tanzanii, jak również na wyspach Samoa i w Strefie Gazy.
Za 5 do 10 proc. zachorowań odpowiedzialne są czynniki genetyczne – mutacje w genach BRCA1 i BRCA2, jak również w genach naprawczych DNA MMR. Mutacje w genach ARID1A wykrywane są w 30 proc. raków endometrialnych i 40 proc. raków jasnokomórkowych, powstałych na podłożu endometriozy.
W Polsce rak jajnika odpowiada za 40 proc. wszystkich zgonów na nowotwory „ginekologiczne”. W roku 2009 na nowotwory złośliwe narządów płciowych zmarło 6147 kobiet, w tym 2510 z powodu raka jajnika.
Klasyczny schemat leczenia
Pierwszy protokół (GOG111), w którym opisano wstępne wyniki leczenia raka jajnika przy użyciu paklitakselu i cisplatyny u kobiet z III i IV stopniem zaawansowania choroby, przedstawiony został podczas American Society of Clinical Oncology w roku 1993. Wyniki badania ukazały się później w New England Journal of Medicine. Z uwagi na fakt, że odsetek pięcioletnich przeżyć w raku jajnika wciąż nie przekracza czterdziestu procent, nie ustają poszukiwania nowych metod leczenia.
Jedną z nich jest zwiększanie gęstości dawki – podawanie paklitakselu co 7 dni. Kolejną metodą wpływającą na wydłużenie przeżycia jest stosowanie terapii dootrzewnowej (również szeroko rozpowszechnionej przez prof. Janinę Markowską i dr. hab. med. Radosława Mądrego w ośrodku poznańskim).
Uderzenie w naczynia krwionośne
Dodanie bevacizumabu (Avastinu) do standardowej chemioterapii również wydłuża czas do progresji w raku jajnika, co udowodniono w badaniach klinicznych GOG-218 i ICON7, a co skutkowało rejestracją leku w USA i w 2011 roku w Europie.
Lek będący przeciwciałem monoklonalnym działa przez wiązanie się z czynnikami wzrostu naczyń śródbłonka, hamując ich wiązanie się z receptorami na powierzchni śródbłonka.
Jest to lek antyangiogenny. Niszczy naczynia odżywiające guz i zapobiega tworzeniu się nowych, działa jednak tylko wtedy, gdy wielkość resztek po operacji cytoredukcyjnej nie przekracza 1 centymetra – wyjaśnia prof. Markowska.