Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 60–67/2009
z 31 sierpnia 2009 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Sąd nad dr. G. (część 13.)

Są również wątpliwości

Helena Kowalik

To już chyba ostatni świadkowie. Proces dr. G. zbliża się do końca. Po wakacyjnej przerwie – do 15 września – jeszcze kilka czynności procesowych i zabierze głos prokurator. A potem – obrona. Teraz pora na wyjaśnienia sprzeczności w zeznaniach niektórych świadków. Bo choć wszyscy oskarżający dr. G. mówili pod przysięgą, świadomi odpowiedzialności karnej, nie ma pewności, czy nie kłamali. Zatrzymajmy się nad kilkoma przypadkami.

Takie wątpliwości nasuwały się w czasie słuchania zeznań ogrodnika spod Warki, który twierdził, że w 2005 roku za przyjęcie i leczenie jego matki, Gabrieli P., w klinice kardiochirurgii szpitala MSWiA, dał ordynatorowi łącznie 13 tysięcy złotych łapówki. Pacjentka wkrótce po operacji zmarła na zapalenie płuc.

Agresywny w sposobie bycia mężczyzna wyliczał sumy, przygadując oskarżonemu: "Mama już się z grobu nie podniesie, ale przyszła ta chwila, by prawda wyszła na jaw".

Pierwsze pieniądze – 4 tysiące złotych – wręczył, gdy ordynator powiedział, że wybrał dla chorej zastawkę najlepszą z możliwych.

- Czyli to było z wdzięczności – komentował ogrodnik.

Później dawał 3 razy po 3 tysiące. Dr G. nigdy nie protestował.

- Gdyby był na mnie obrażony, to następny raz nie chciałby ze mną gadać – przekonywał świadek na sali sądowej.

Ostatni raz dał łapówkę, gdy G. zamierzał wypisać chorą do domu, mimo że, jak twierdzi jej syn, "była jak nieboszczka".

- Doktor powiedział mi tak – zeznał – dostałem rozkaz, że łóżko ma być wolne na wypadek jakiegoś zamachu, bo w Warszawie trwa Światowe Forum Gospodarcze.

Świadek twierdzi, że 13 tysięcy złotych to były oszczędności matki, schowane w kredensie na czarną godzinę. Pieniądze wziął bez konsultacji z rodziną. Kredensu już nie ma, bo po śmierci matki w 2005 roku jej stare meble porąbał i spalił. Na prośbę adwokata dr. G., aby odczytał z dowodu rejestracyjnego, kiedy kupił samochód, podaje, że w 2005 roku.

- Ten człowiek wielu rzeczy nie rozumiał – zauważył G. po wysłuchaniu zeznania. Ale sprostował tylko informację dotyczącą Światowego Forum Gospodarczego. Na kardiologii rezerwacja łóżek nie była wymagana.

Sąd drążył oskarżenie ogrodnika. Na kolejną rozprawę wezwał do złożenia zeznań najbliższą rodzinę zmarłej Gabrieli P.

Pierwsza odpowiadała na pytania wnuczka, Mariola P., lat 27, ekonomistka po wyższych studiach. Bardzo czujna, każde zdanie poprzedzała długim namysłem, połączonym z popijaniem wody mineralnej z butelki, którą przed sobą postawiła.

W 2005 roku na Wołoską przyjechała poproszona przez rodziców, których sekretarka dr. G. wezwała na pilną rozmowę z ordynatorem. Ponieważ mieli do pokonania kilkadziesiąt kilometrów, uznali, że studiująca wówczas w Warszawie córka szybciej się dowie, o co chodzi.

- Doktor powiedział mi, że z babcią wszystko w porządku, nie chciał podawać szczegółów. Rozmowę skierował na całkiem luźne tematy: Jak mi się mieszka w Warszawie, czy mam telefon, a gdy wspomniałam, że wynajmuję pokój, zauważył, że zapewne ojca ogrodnika będzie stać na kupno córce mieszkania w stolicy. Powiedział też, że choroba babci jest dziedziczna i zaproponował zbadanie, czy ja jej nie mam. Zgodziłam się, z moim zdrowiem było dobrze.

Z gabinetu wyszłam bez żadnej informacji o babci. Byłam tym zdegustowana. Rodzice przecież czekali na jakieś wieści...

Sędzia chciał wiedzieć, czy świadek była obecna przy dawaniu dr. G. pieniędzy.

Nie, nie była, ale w domu uczestniczyła w rozmowach rodziców i ciotek, zmartwionych, że babcia po operacji nie wraca do zdrowia.

Podczas tych narad mówiono też o pieniądzach dla dr. G.; w sumie 13 tysięcy złotych, wręczone ratami.

- Wiem, że to były oszczędności babci, na tzw. czarną godzinę, przekazane ojcu, gdy szła do szpitala – zeznała Mariola P. – Babcia z tatą widziała się codziennie, bo mieszkała w tym samym podwórku co rodzice, tylko w osobnym domu.

Wracając do łapówki, świadek opowiedziała, że w pewnej chwili na naradzie rodzinnej zapadła decyzja, aby już nie dawać. Mariola P. zapamiętała też dramatyczny moment, gdy dowiedziała się, że w związku z jakimś zjazdem ekonomistów trzeba opróżnić klinikę i babcia leżąca na OiOM-ie musi być przetransportowana do szpitala rejonowego. Jej rodzice byli wtedy na skraju wyczerpania psychicznego, bo przez ponad półtora miesiąca nie mogli się skontaktować z chorą. (Jedzenie dostarczali przez pielęgniarkę.)

Również zeznająca zaraz po córce Bożena P., synowa zmarłej pacjentki, potwierdziła, że dr G. otrzymał od nich 13 tys. złotych. Raz była w gabinecie ordynatora przy wręczaniu łapówki. Pieniądze leżały w białej kopercie. "Oskarżony oczywiście wziął ją i schował do szuflady biurka". Bożena P. nie wiedziała, jaka to była wtedy suma, gdyż poszczególne transze przygotowywał mąż i sam przeliczał w samochodzie, gdy jechali do Warszawy.

Nie orientowała się też, jaką teściowa miała emeryturę, czy założyła konto w banku, czy może swoje oszczędności trzymała w domu.

- Ja byłam tylko synową – tłumaczyła w sądzie – w takie sprawy matka wtajemnicza raczej swoje dzieci.

- A po co była łapówka dla dr. G.? – dopytywał się sędzia.

- Aby dobrze opiekowali się w szpitalu starszą kobietą. Niestety, ordynator pieniądze wziął i nic nie zrobił, teściowa miała głębokie odleżyny. Z jej zdrowiem z dnia na dzień było coraz gorzej. W końcu zmarła. Dlatego mąż sam się zgłosił z oskarżeniem dr. G. do CBA.

Świadkowi nic nie było wiadomo, czy mąż dostał jakieś pieniądze w spadku po zmarłej matce. Nie dopytywała, bo to jego sprawa.

Ostatnie pytanie adwokata dr. G. zdziwiło ją i wywołało reakcję: – Co to ma do rzeczy? Bo mecenas zapytał, czy meble teściowej nadal stoją.

- Stoją. Wszystkie. Domek jest zamknięty.

Nikt na sali sądowej nie uświadomił Bożenie P., że jeśli chodzi o kredens, w którym rzekomo Gabriela P. przechowywała pieniądze, to jej mąż mówił w sądzie co innego. A przecież są zgodnym małżeństwem, on czekał na nią na korytarzu.

Zatem może i z łapówką było inaczej? Przynajmniej – z jej wysokością? Bo dlaczego ogrodnikowi zależało na przekonaniu sędziego, że nie ma już śladów po babcinej skrytce?

I jeszcze jedna wątpliwość. Gdy zeznawał przed sądem, twierdził, że w sprawę łapówki nie wtajemniczał rodziny, nawet sióstr. To była jego samodzielna decyzja, z nikim na ten temat nie rozmawiał, nie musiał. Tymczasem jego córka opowiadała o naradach
rodzinnych...

Kasa albo córka

Wacław B., nastawniczy kolejowy, miał operację serca w klinice MSWiA w 2001 roku. Kilka dni wcześniej ordynator przyjął go w swoim gabinecie. Zapytał pacjenta, gdzie mieszka, a gdy padła nazwa wsi, zainteresował się, jak duże ma gospodarstwo i czy hoduje krowy.

Nastawniczy, typowy chłoporobotnik, ziemi nie uprawiał.

Według jego zeznań, ordynator nie owijał kwestii łapówki w bawełnę. – Zapytał, kurde, ile kasy mogę wyłożyć. Ja, że ani grosza, bo ledwo wiążę koniec z końcem. On, że potrzeba mu mniej więcej 10 tys. zł. I jak nie mam kasy, to niech pożyczę. Albo niech przyprowadzę mu córkę. Ja, że córka jest zdegenerowaną świnią. To on wtedy, żeby żonę przyprowadzić.

Sędzia upewnia się: – Chodziło o kontakt seksualny?

- No, pewnie. Ja odpowiedziałem, że jeśli potrzebuje takiej rozrywki, niech idzie do burdelu. A G. na to, że żartował. Wtedy, kurde, tak mu odparowałem: – Dobrze, że jesteś lekarzem, bo w innej sytuacji dostałbyś w twarz.

Oskarżony dr G. wyznaczył termin operacji za 3 dni. To był akurat koniec roku szkolnego. Wacław B. chciał iść z córką na rozdanie świadectw, zadzwonił więc do sekretarki G., że będzie dopiero przed wieczorem. Gdy dotarł do szpitala, ordynator miał operację.

- Po jej skończeniu – zeznawał świadek – G. wywołał mnie na korytarz i zapytał:

- Ile kasy możesz wyłożyć?

- Nic – odpowiedziałem.

- To operacja może się nie udać.

- Byłem przerażony – snuł swoją opowieść nastawniczy – zadzwoniłem do znajomej, czy mam stamtąd wiać, choćby w piżamie. Ona – nie tak szybko, jeszcze się zastanów. Ale za jakiś czas przyszedł drugi lekarz i zapytał, czego dr G. ode mnie chciał. Powiedziałem prawdę, że pieniędzy, bo jak nie, to... A ten lekarz – nie przejmuj się, ja cię będę operował. Chciałem wiedzieć, jak się nazywa, ale nie podał swego nazwiska. On chyba był zastępcą tego pana tu oskarżonego.

Nastawniczy zeznawał płynnie, jak wyuczoną lekcję (jego emocje wyrażały się tylko w przerywniku "kurde"), aż do chwili, gdy padło pytanie o nazwisko owej znajomej, która radziła mu, aby się wstrzymał z ucieczką z kliniki. Nie pamiętał, nie znał też adresu i telefonu. Wyraźnie się ucieszył, gdy sędzia zaprzestał w tej sprawie indagacji i zmieniając temat zapytał, co było dalej?

Dalej było dobrze. Po udanej operacji pacjent został wypisany na rehabilitację do Konstancina. Teraz, niestety, jest bezrobotny, ma problemy z pamięcią. Stara się o rentę.

Sędzia odczytał zeznania świadka w śledztwie. Wtedy Wacław B. miał poinformować ordynatora, że zarabia 1200 zł; dr G. kazał mu "wyłożyć" 2-3 tysiące złotych.

- W biurze CBA paskudnie się czułem, może mi się coś pomyliło – nastawniczy usiłował wyjaśnić sędziemu sprzeczność w swych zeznaniach.

Ale od tej chwili miał wątpliwości, czy to było 2-3 tysiące złotych, czy 10 tysięcy.

Również złym samopoczuciem w dniu, gdy stanął przed funkcjonariuszem CBA, świadek tłumaczył fakt, że nie powiedział wówczas o propozycji ordynatora przyprowadzenia do niego kobiet.

Bilans się nie zgadza

Znaki zapytania pojawiły się też po zeznaniach córek pacjentki Marii P. – Marzanny i Agnieszki.

Twierdziły, że dały oskarżonemu 1000 zł. W tym celu Marzanna wzięła z banku 3 tys. zł. kredytu. Więcej niż zamierzały włożyć do koperty, a to dlatego, że liczyły się z kosztami pobytu w Warszawie; gdy matka leżała w klinice, chciały być przy niej blisko. Mieszkały u córki jednej z nich – studentki, która wynajmowała pokój. Za gościnę rewanżowały się prezentami i kupowaniem żywności. Kredyt spłacały przez rok, podzieliły go na 3 równe części.

Skąd pomysł o dowodzie wdzięczności?

Matka im podpowiedziała. Przed operacją w klinice MSWiA Maria P. była nagle wezwana do Krakowa, gdzie dr G. również przyjmował chorych. Nie rozumiała, dlaczego. Po wyjściu z gabinetu pokazała córce, która ją przywiozła, gest liczenia pieniędzy. – Chyba chodziło mu o łapówkę – wydedukowała.

Jeszcze chciały się upewnić, czy matka dobrze odczytała zachowanie lekarza.

- Nikt nam nie mówił wprost – zeznała jedna z sióstr – że trzeba dać, po prostu gdy dr G. powiedział, że nie wiadomo, kiedy będzie operacja, to zależy od wydolności oddechowej mamy, odebrałyśmy to tak, że wypada dać.

Przed operacją córki uprzedziły dr. G., że się potem odwdzięczą. Twierdzą, że słowa dotrzymały. G. przyjął pieniądze spokojnie, nie komentował. Po ogłoszeniu telefonu CBA, na który można było zgłaszać dowody korupcji w klinice, Marzanna przyznała się, że dały łapówkę. To była matka owej studentki, a dziś absolwentki prawa pracującej w prokuraturze. Córka ją pochwaliła. Ale siostry miały pretensje i do dziś mają. Również matka się popłakała, wystraszona, że zaczną się kłopoty.

Gdzie są wątpliwości w zeznaniach?

Gdy siostry wymieniają kwotę kredytu. Raz pada 3 tysiące złotych, to znów 5 tysięcy. Różnie też obliczają swe wydatki w Warszawie.

- A może ten kredyt z banku był na ślub córki? – sugerował świadkowi na rozprawie obrońca G.

Gwałtowne zaprzeczenie.

- A może za dyżury prywatne pielęgniarek przy chorej mamie? – podpowiadał oskarżony.

- I zostawiłam pieniądze w pana gabinecie? Nie śmiałabym wysłać ordynatora do szpitalnej kasy – ripostowała zeznająca.

Jeszcze jedno podejście świadka: – Czy w 2005 roku brała pani kredyt na działalność swego przedsiębiorstwa?

- Ja kredyt biorę bardzo często.

Znaki zapytania nie zniknęły. Ostateczna ocena takich niejednoznacznych zeznań należy do sądu. Jak zostały zinterpretowane, usłyszymy w uzasadnieniu wyroku.




Najpopularniejsze artykuły

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Dobra polisa na życie — na co zwrócić uwagę?

Ubezpieczenie na życie to zabezpieczenie finansowe w trudnych chwilach. Zapewnia wsparcie w przypadku nieszczęśliwego wypadku lub śmierci ubezpieczonego. Aby polisa dobrze spełniała swoją funkcję i gwarantowała pomoc, niezbędne jest gruntowne sprawdzenie jej warunków. Jeśli chcesz wiedzieć, na czym dokładnie powinieneś się skupić — przeczytaj ten tekst!

Kamica żółciowa – przyczyny, objawy i leczenie

Kamica żółciowa to schorzenie, które dotyka około 20% populacji. Jest to najczęstsza przyczyna hospitalizacji związanych z układem pokarmowym. Charakteryzuje się występowaniem złogów w pęcherzyku żółciowym lub drogach żółciowych. Niektórzy pacjenci nie doświadczają żadnych objawów, inni cierpią z powodu ataku kolki żółciowej i innych powikłań.

Życie z wszywką alkoholową: Jak się przygotować i co zmienić w codziennym funkcjonowaniu?

Alkoholizm jest poważnym problemem zdrowotnym, który dotyka wiele osób na całym świecie. Wszywka alkoholowa jest jedną z metod wspomagających walkę z tym uzależnieniem – mały implant, zawierający substancję disulfiram, który wchodzi w reakcję z alkoholem i wywołuje nieprzyjemne objawy po jego spożyciu. Wszywka alkoholowa stała się popularną opcją terapii w miastach takich jak Siedlce, gdzie coraz więcej osób szuka skutecznych sposobów na zerwanie z nałogiem. Jakie zmiany w codziennym funkcjonowaniu przynosi życie z wszywką i jak się do tego przygotować?




bot