SZ nr 90–93/2001
z 22 listopada 2001 r.
Stoimy wobec groźby załamania systemu
Aleksandra Gielewska
Konieczność oszczędności w wydatkach na zdrowie, problemy z finansowaniem ratownictwa, procedur wysoko-specjalistycznych i programów zdrowotnych w roku 2002 – to główne tematy pierwszej narady kierownictwa Ministerstwa Zdrowia z dyrektorami kas chorych.
W tym tygodniu rząd podejmie zapewne ostateczne decyzje w sprawie przyszłorocznego budżetu, a tym samym – części wydatków na zdrowie.
– Utrzymanie składki na poziomie 7,75 proc., co wynika z ustawy o PIT, przy zmniejszeniu podstawy wymiaru składki płaconej przez budżet za bezrobotnych i bezdomnych oznaczałoby, że w kasach może zabraknąć w przyszłym roku 1,8 mld zł. Jestem więc przeciwny nowelizacji ustawy o puz - stwierdził minister zdrowia Mariusz Łapiński, dodając, że chciałby, aby ubezpieczeni dopłacali 0,25 proc. z własnych dochodów do ustalonego już odsetka składki. Minister ma świadomość, że byłoby to rozwiązanie sprzeczne z konstytucją, ponieważ oznaczałoby rzeczywiste podniesienie podatku od dochodów osobistych z 19 do 19,04 proc.
- Przy zadłużeniu spzozów wynoszącym obecnie ok. 5 mld zł lub więcej, zdajemy sobie sprawę, że stoimy w obliczu załamania systemu – powiedział też M. Łapiński podczas swego pierwszego spotkania z dyrektorami kas chorych, na które zaprosił ich w miniony weekend do Rumunek Nowych pod Płockiem.
Resort zamierza jednak nie dopuścić do "zniszczenia płatnika i wydzielonych środków", stworzyć jeden fundusz ochrony zdrowia i 16 jego oddziałów terenowych, ujednolicić w skali kraju system i zasady finansowania świadczeń zdrowotnych (m.in. poprzez wprowadzenie RUM-u i racjonalną politykę lekową), usunąć międzyregionalne dysproporcje w wydatkach na zdrowie, czyniąc to "w oparciu o ludzi i bazę kas chorych" – przedstawiał swe plany szef resortu. - Jest miejsce dla każdego, by obecny system naprawić - deklarował.
W podobnie niekonfrontacyjnym duchu wypowiadał się wiceminister Aleksander Nauman: - Wyłączamy emocje polityczne, najważniejszy w systemie jest chory. (...) Przyszliśmy do MZ, by zmieniać system. Będziemy się spotykać i rozmawiać, niezależnie od różnic politycznych.
Dyrektorzy kas chorych odnosili się do tych deklaracji sceptycznie, wiedząc, że jeszcze w tym roku MZ zamierza znowelizować ustawę o puz, tak by rząd miał decydujący wpływ na powoływanie rad kas chorych, a tym samym – na personalną obsadę zarządów kas.
Co z ratownictwem medycznym?
W ubiegły czwartek RM przyjęła projekt nowelizacji ustawy o państwowym ratownictwie medycznym, zakładający "kilka zmian", a przede wszystkim – przesuwający o rok jej wejście w życie. Powodem był brak rozporządzeń wykonawczych, zwłaszcza aktu umożliwiającego kontraktowanie świadczeń ratowniczych przez wojewodów (i chyba również zapaść finansów publicznych – przyp. red.). Kasy chorych będą zatem musiały – aneksem do umów z bieżącego roku – także w roku 2002 finansować pogotowie ratunkowe oraz – od II kwartału przyszłego roku – zawierać odrębne kontrakty na świadczenia oferowane przez 65 szpitalnych oddziałów ratunkowych – wyjaśniał naczelnik wydziału ratownictwa medycznego MZ Jarosław Gucwa. Rozporządzenie w sprawie trybu składania ofert przez jednostki i oddziały ratunkowe będzie gotowe do końca br. MZ zakontraktuje natomiast świadczenia lotniczego pogotowia ratunkowego. Do końca roku powstanie też dalszych 4-5 rozporządzeń, które pozwolą wdrażać część rozwiązań systemu ratownictwa przed wejściem w życie ustawy. –
Koncepcja nowego systemu jest dobra, a jego pełne wdrożenie pozwoli zmniejszyć wysoką śmiertelność z powodu urazów, chorób serca i udarów. Sam namawiałem prezydenta, by podpisał tę ustawę - dodał minister.
- Zależy nam, by kasy zunifikowały swe podejście do zespołów i oddziałów ratunkowych. Podstawą mogłyby być wzory kontraktów przygotowane w ub.r. przez Lubelską RKCh. Finansowanie powinno uwzględniać gotowość do udzielania świadczeń ratunkowych. Od 1 kwietnia 2002 r., gdy kasy będą podpisywały już kontrakty ze szpitalnymi oddziałami ratunkowymi – powinny je traktować w sposób uprzywilejowany względem innych oddziałów, by stymulować ich powstawanie i rozwój. Rozporządzenie regulujące m.in. standard takiego oddziału jest już po uzgodnieniach międzyresortowych - informował J. Gucwa.
Z przebiegu dyskusji na ten temat wynikało, że mimo zmian politycznych i zawirowań prawnych – żadna z kas nie będzie miała problemu z zakontraktowaniem na przyszły rok świadczeń pogotowia i SOR-ów. Oczywiście, pozostanie problem najważniejszy: braku dostatecznych środków na ten cel, ale dotyczy to całego przyszłorocznego finansowania świadczeń zdrowotnych. Nawet te kasy, którym UNUZ zatwierdził już plany finansowe na przyszły rok (poza wydatkami administracyjnymi – por. niżej) – na dobrą sprawę nie wiedzą jeszcze, jaką kwotą będą dysponować od stycznia. Plany oparto wszak na składce 8 proc., a ta może być zmniejszona do 7,75; decyzja UNUZ w sprawie kwot wyrównania międzykasowego zapadnie dopiero do 3 grudnia, zaś deklaracje MZ o przejęciu finansowania procedur wysokospecjalistycznych i programów zdrowotnych – mogą się okazać nieaktualne przy zmianie zapisów w ustawie budżetowej podczas prac parlamentarnych.
- Nie ma innych przeszkód niż natury finansowej, by kasy finansowały pomoc doraźną, oczywiście, jeśli wejdą w życie w br. odpowiednie uregulowania prawne. Ale w Opolu np. dostaliśmy dodatkowo 15 erek, wykańczane są też nowe oddziały ratunkowe, toteż w naszym budżecie może zabraknąć 25 mln zł na finansowanie tych nowych zadań - zwrócił uwagę dyrektor Opolskiej RKCh, Stanisław Łągiewka. Także w innych kasach nie będzie problemów z zawarciem umów, aczkolwiek unifikacja całego systemu finansowania ratownictwa może być trudna.
- Na Śląsku oddziały ratownicze – uznawane za ośrodki pomocnicze – są finansowane w cenie za hospitalizację - wyjaśniał Andrzej Sośnierz, dyrektor Śląskiej RKCh.
- Najważniejsze, żebyście byli przygotowani na to, że zmienią się ustawa i zasady kontraktowania ratownictwa - konkludował J. Gucwa.
Procedury wysokospecjalistyczne
W celu odciążenia budżetów kas chorych, które w przyszłym roku będą musiały sfinansować pomoc doraźną i SOR-y, resort zabiega o zwiększenie środków budżetowych na procedury wysokospecjalistyczne z 233 mln zł, planowanych tylko na przeszczepy, do ok. 600 mln zł – na sfinansowanie większości najdroższych procedur (projektowaną listę procedur finansowanych przez MZ i kasy zamieszczamy poniżej). W przyszłym roku zmianie uległoby także finansowanie programów zdrowotnych – szczegóły przedstawimy, gdy koncepcja przybierze ostateczny kształt. O wysokości finansowania tych procedur oraz programów zdrowotnych przez resort zadecydują ostatecznie głosowania w Sejmie i Senacie nad ustawą budżetową.
Cięcia w wydatkach administracyjnych kas chorych
Jedno zostało już przesądzone: w planach finansowych kas chorych na przyszły rok, które zatwierdził lub zatwierdzi w tym tygodniu UNUZ – zmniejszone zostały planowane przez nie wydatki administracyjne. -
Wszystkie kasy przewidziały na przyszły rok wzrost tych wydatków, i to w sytuacji, kiedy zamraża się płace, realizuje politykę tańszego państwa - mówił prezes UNUZ Michał Żemojda. Decyzją prezesa UNUZ – na podstawie średniej wydatków administracyjnych wszystkich kas chorych z roku 2000 – określony został ich górny limit w roku 2002, w tym wynagrodzeń ze wszystkimi pochodnymi. Koszty administracyjne w poszczególnych kasach w ubiegłych latach wynosiły od 0,7 do 2% ich budżetu.
- Teraz – pod presja czasu – tniemy je równo - mówił prezes Żemojda. Wartość tych kosztów w każdej kasie chorych w roku przyszłym nie będzie przekraczać 8,30 zł w przeliczeniu na jednego ubezpieczonego, w tym wartość kosztów wynagrodzeń wraz z wszelkimi pochodnymi nie będzie wyższa niż 5,79 zł na jednego ubezpieczonego w każdej z kas.
Żemojda poinformował też, że po kontroli UNUZ-u przez Kancelarię Premiera – z 6 do 4 zmniejszono już liczbę komórek administracyjnych tego urzędu, w grudniu znacznie się zmniejszy zatrudnienie, a przyszłoroczny budżet urzędu będzie mniejszy o 20% lub więcej. Mimo to nasilone zostaną kontrole. Już obecnie prowadzona jest kompleksowa kontrola w Śląskiej i Mazowieckiej RKCh oraz w 6 największych spzozach w Warszawie, rozpoczęła się też kontrola w KRUZ.
- Wszelkie oszczędności w wydatkach administracyjnych systemu puz będą przeznaczone na zwiększenie zakupu świadczeń - oświadczył.
Na nieśmiałe argumenty dyrektorów kas chorych, że ograniczenia kosztów administracyjnych oznaczać będą brak możliwości wykonania części ich zadań oraz uwagę, że w Polsce koszty administracji kasowej należą do najniższych w świecie – M. Żemojda ostro ripostował:
- Kasy chorych na świecie zajmują się poborem składki, wypłatami zasiłków chorobowych, macierzyńskich, rent itp., a w Polsce – robią to ZUS i KRUZ, nie możemy się więc porównywać z innymi krajami. Sytuację finansową poszczególnych kas chorych przedstawił w swym wystąpieniu wiceprezes UNUZ-u Maciej Tokarczyk. Na dziesiątkach przezroczy pokazał narastanie zobowiązań spzozów (niestety, analiz dokonano na podstawie sprawozdań składanych przez zozy do GUS-u, a nie – bilansów oraz rachunków zysków i strat, co obniża wiarygodność tak zebranych danych – przyp. red.), bardzo szczegółowe analizy wydatków poszczególnych kas chorych na wszystkie grupy świadczeń, leki itp., kształtowanie się przepływów środków pieniężnych ze składek z uwzględnieniem m.in. kosztów odsetek z tytułu debetów itp. Analiza, wykonana w ciągu trzech tygodni, jak podkreślił, będzie dostarczona wszystkim kasom.
W dyskusji przedstawicieli MZ z dyrektorami kas poruszono też wiele innych, szczegółowych problemów: m.in. finansowania szpitali, a także leków (na przyszły rok UNUZ zalecił kasom uwzględnienie w ich planach finansowych 17-22% wzrostu kosztów refundacji w stosunku do br.), braku rzeczywistej restrukturyzacji zakładów, której nie mają odwagi wymusić ich organy założycielskie itp.
Słowem – spotkanie można ocenić jako dobrze przygotowane merytorycznie. Ale czy nie byłoby taniej zorganizować je jednego dnia w Ministerstwie Zdrowia, zamiast zmuszać kasy do płacenia za kosztowny hotel w Rumunkach Nowych?
Aleksandra Gielewska
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?