Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 26–29/2009
z 6 kwietnia 2009 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Sąd nad dr. G. (część 8.)

To było nie do wytrzymania

Helena Kowalik

Na sali rozpraw naprzeciw oskarżonego kardiologa Mirosława G. stanęła kolejna grupa środowiskowa: pielęgniarki. Takie blokowanie zarzutów nie jest twardą regułą sędziego Igora Tuleyi (wszak niektórzy wezwani świadkowie zgłaszają się w drugim terminie), ale wprowadza pewien porządek w przebieg procesu.

Zeznające kobiety łączy bardzo krótki staż w klinice kierowanej przez dr. G. – w większości pracowały kilka miesięcy. Prokuraturę interesowała przyczyna ich odejścia z kliniki. I jest to też pierwsze pytanie sędziego.

Małgorzata R., pielęgniarka w sali pooperacyjnej, przyszła do kliniki kardiologii szpitala MSWiA zaraz po ukończeniu szkoły. Pracowała 3 miesiące.

- Jakim przełożonym był dr G.? – chce wiedzieć prokurator. – Ordynator nie był moim bezpośrednim szefem. Ja podlegałam pod pielęgniarkę oddziałową. Odnosiłam wrażenie, że dr G. dużo wymaga od innych, ale też – od siebie. O tym, że krzyczał na personel w czasie operacji, wiem tylko od koleżanek. Nic więcej nie mam na ten temat do powiedzenia.

Z kolei pyta sędzia: – Dlaczego pani odeszła po okresie próbnym? Czy to było związane z dr. G.?

- Bezpośrednio nie – tłumaczy pielęgniarka – po prostu miałam dosyć bardzo wyczerpującej roboty. To nie tylko moje odczucie. Wszystkie byłyśmy skrajnie przemęczone, jedna z koleżanek z tego powodu zemdlała podczas dyżuru. Gdy podejmowałam pracę, było nas na oddziale 19, gdy odchodziłam, pozostało 8. Na intensywnej terapii w nocy pracowały tylko 2 pielęgniarki, w tym jedna jeszcze się uczyła. Ja byłam tak zaharowana, że chociaż chciałam dorobić do skromnej pensji, to tylko raz wzięłam prywatny dyżur.

Małgorzacie R. wydaje się, że ordynator wiedział, dlaczego pielęgniarki masowo odchodzą. Ale o tym nie mówiło się głośno. Ona raz się odważyła powiedzieć – potem była w niełasce u pielęgniarki oddziałowej. Dlatego po okresie próbnym nie przedłużyła umowy.

Równie krótko jak Małgorzata R. pracowała na kardiologii Anna L. Też na sali pooperacyjnej. Odeszła, jak zeznaje, z przyczyn osobistych. Wyraźnie na tym chciałaby zakończyć swe zeznanie.

Sędzia odczytuje więc to, co Anna L. powiedziała prokuratorowi w czasie śledztwa:

"Dr G. stworzył w pracy atmosferę grozy. Nie było czegoś takiego, jak przerwa na śniadanie. Gdy kiedyś pierwszy raz od rana usiadłam na chwilę o godz. 14.00 i ordynator akurat to zobaczył, spotkałam się z ostrą wymówką. Jeśli trzeba było iść do toalety, biegłam".

Na pytanie adwokata dr. G., jak rozumie "atmosferę grozy", świadek zauważa z wahaniem, że "może to było za dużo powiedziane". Zdecydowanie potwierdza fakt rotacji pielęgniarek: – Nie dość, że było ich za mało, to stale się zmieniały. Ze mną przyszły do pracy 3 koleżanki i 2 odeszły po miesiącu.

Kolejna zeznająca pielęgniarka, Arnolda Z. – też z chirurgii pooperacyjnej – nie owija przyczyny swego odejścia w przysłowiową bawełnę.

- Byłyśmy przepracowane, a jedynym sposobem na dorobienie okazały się płatne "nocki". Kiedyś miałam 12-godzinny dyżur i po jego skończeniu wzięłam płatny. Dwadzieścia kilka godzin na nogach przy ciężko chorych!

Dr G. – twierdzi świadek – narzucił im dyżury dodatkowe, za które nie było stałego wynagrodzenia, tylko tzw. premie uznaniowe. Zazwyczaj kończyło się tym, że pracowały po godzinach za darmo. Arnolda Z. zgodziła się na 2 dodatkowe dyżury; za żaden nie dostała pieniędzy. Nie warto było odwoływać się do pielęgniarki oddziałowej, bo ta zajmowała takie stanowisko, jak ordynator.

Kiedyś odważyła się jednak zainterweniować u samego szefa kliniki. Choć było to ryzykowne, bo dr G. "wykazywał dużą labilność emocjonalną; nie można było przewidzieć jego zachowania". Dla dodania sobie odwagi, poszła do gabinetu z trzema pielęgniarkami.

- Bardzo nieprzyjemna rozmowa – wspomina pani Z. – Gdy ordynator zobaczył nasze pismo, wpadł w furię. Dowiedziałyśmy się, że jesteśmy najgorsze w całej klinice. W ogóle nie dopuścił nas do głosu, cały czas tylko on monologował.

Tyle złośliwości

Te i podobnie brzmiące zeznania są kontrowane przez oskarżonego. Dr G. chętnie korzysta z przysługującego mu prawa zadawania świadkowi pytań i składania oświadczeń.

Na sali sądowej wyraźnie widać onieśmielenie młodych pielęgniarek. Oskarżony pyta je tonem egzaminatora: chwali, gdy udzielają zadowalającej go odpowiedzi, nie ukrywa grymasów, gdy zeznanie nie spełnia jego oczekiwań. Wie, jak może speszyć świadka.

Doświadcza tego Dorota P. (najdłuższy staż w klinice – 2 lata). Świadek zeznała, że gdy umęczona ciężkimi warunkami pracy na kardiologii chciała się przenieść na inny oddział, ordynator nie wyraził zgody. Dr G. niejako w rewanżu przypomina jej na sali sądowej taką historię (przepraszając obecnych, że musi ujawnić "pewne szczegóły nietypowej sytuacji, w jakiej znalazła się Dorota P."):

- W czasie nocnego dyżuru pani i pan J. byli zamknięci od środka w magazynku...

- Bo ja o 4.00 nad ranem poszłam się położyć. Na chwilę, o piątej już się zaczynało mycie pacjentów. Nie wiem, jak się tam znalazł J. – tłumaczy speszona.

- Ale ja nie pytam o szczegóły, chcę, żeby pani powiedziała, jak zareagowałem. Czy panią ukarałem?

- No, nie.

Na tym kończą się zeznania świadka. Młoda kobieta z poszarzałą twarzą szybko wychodzi z gmachu sądu.

Adwokat oskarżonego pilnuje, by w protokole znalazła się twierdząca odpowiedź każdej pielęgniarki na pytanie, czy sporo się nauczyła w ciągu kilku miesięcy swojej pierwszej pracy.

Na zdrowy rozum – każdą inną odpowiedzią stażystka wystawiłaby sobie złe świadectwo.

Ta rozprawa pokazuje też inny rys charakteru oskarżonego. Przy każdej okazji, a często i bez, rzuca on złośliwościami pod adresem prof. Zbigniewa Religi. Dr G. za wszelką cenę, nawet naruszając zasadę, że o zmarłych źle się nie mówi, skoro nie mogą się bronić – przekonuje sąd, że w klinice, którą objął po profesorze, panowało bezhołowie.

Gdy pielęgniarki skarżą się na niepłacenie im za dodatkowe dyżury, dr G., nie odnosi się do tego zarzutu, zauważa tylko, że 'za prof. Religi pielęgniarka dostała 100 zł'. Ani sędzia, ani prokurator nie domagają się komentarza, wszak nie jest to proces profesora.

Podobnie, gdy za barierką dla świadków staje Marcin E. Młody lekarz, na kardiologii przepracował tylko 6 miesięcy, a odszedł stamtąd z powodów zdrowotnych.

- Czy ja piłem alkohol? – pyta go oskarżony.

- Nie – pada odpowiedź. Oczywista, bo nikt Mirosławowi G. nie postawił takiego zarzutu.

Po chwili się wyjaśnia, skąd to pytanie.

- A czy pan wie – pyta były ordynator – że dr W. (pada pełne nazwisko), prawa ręka dr. Religi, miał zaszyty esperal?

Dr Marcin E. o tym nie wiedział.

- A czy przypomina pan sobie, jak wyglądała dyżurka na oddziale kardiologii, ta, gdzie za prof. Religi urzędował dr W.?

Młody lekarz nie wie, do czego pytający zmierza.

- Dr W. przechowywał tam w słoiku po ogórkach ludzkie serce.

Jeszcze jedno pytanie-zagadka, może teraz świadek zna odpowiedź? – Czy pan wie, że w sejfie z narkotykami asystenci prof. Religi ukrywali adresy do agencji towarzyskich?

Znów chybiony strzał.

- Moim konsultantem był Zbigniew Religa. Czy pan go widział kiedykolwiek na oddziale?

Wreszcie oskarżony doczekuje się zadowalającej go odpowiedzi.

- Nigdy – mówi zaskoczony dr E.

Prokurator nie drąży tej kwestii.

Pod koniec rozprawy sędzia odczytuje kilka listów, które nadeszły w obronie dr. G.

50-kilkuletnia Cecylia P., która miała w szpitalu MSWiA przeszczepione serce (w Krakowie jej odmówiono, w Zabrzu również, bo "swoje już przeżyła"), informuje sąd, że dr G. nie wziął od niej ani złotówki. Nigdy nie był nieuprzejmy. Natomiast wielkich przykrości doznała w czasie przesłuchania w CBA, gdzie pytali ją, czy ordynator żądał od niej usług seksualnych albo opłacenia agencji towarzyskiej.

Również Stanisława K. zapewnia w swym liście, że oskarżony dziś kardiochirurg "nie wymagał dowodu wdzięczności". Jest o nim jak najlepszego zdania – w odróżnieniu od innych lekarzy w tej klinice. Jeden z nich, nie pamięta nazwiska, ale był charakterystyczny z powodu czarnych wąsów, wyrażał się w jej obecności źle o swym szefie.

Wszyscy na sali sądowej wiedzą, o kogo chodzi. Doktor z wąsami jest w grupie mobbingowanych lekarzy; na jednej z rozpraw wypowiedział wiele krytycznych opinii o rządach Mirosława G. na oddziale.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.




bot