Ogłoszenie styczniowego zarządzenia ministra zdrowia o powołaniu zespołu do opracowania zmian systemowych w ochronie zdrowia, zbiegło się w czasie z publikacją najnowszego raportu Europejskiego Konsumenckiego Indeksu Zdrowia (2015 EHCI), w którym Polska spadła na przedostatnie miejsce i wyprzedza już tylko Czarnogórę. Sytuacja wydaje się alarmistyczna. Rok 2015 jest kolejnym, w którym nasza pozycja się pogorszyła i obecnie na 35 krajów europejskich objętych badaniem zajmujemy 34. miejsce. Wygląda na to, że minister Radziwiłł trafił w punkt.
W poprzedniej edycji EHCI (2014) zajęliśmy 32. miejsce i wyprzedzały nas już takie kraje, jak: Albania, Macedonia czy Bułgaria. Wydawało się, że gorzej być nie może i najwyższy czas na poważną reakcję rządu. Autorzy EHCI zwracali wówczas uwagę na to, że Polska jest dużym krajem należącym do UE, w którym gospodarka jest w dobrej kondycji. I w tym kontekście podkreślali, że osiągane wyniki są niezaprzeczalnie słabe i niepokojące. Nic się jednak u nas wtedy nie zaczęło dziać. Koalicja rządowa w obliczu nadchodzących wyborów próbowała raczej chować problem pod dywan. Trudno jej było zapewne przyznać się otwarcie do porażki prowadzonej od kilku lat polityki zdrowotnej, zwłaszcza gdy premierem jest były szef resortu zdrowia w dużym stopniu za to wszystko odpowiedzialny. Działania ograniczyły się więc do forsowania fragmentarycznej, i na dodatek źle przygotowanej, zmiany w postaci pakietu onkologicznego i kolejkowego. Żadnej głębszej analizy systemowej przeprowadzać nie próbowano.
Chociaż wcześniej były zapowiedzi. W maju 2012 r., gdy Polska spadła na 27. pozycję w rankingu EHCI minister zdrowia Bartosz Arłukowicz mówił, że jest tym zmartwiony. Zapewniał, że resort postara się „przeanalizować, jak to się dzieje, że znaczący wzrost nakładów w ciągu ostatnich kilku lat nie przekłada się na znaczącą poprawę jakości”. Minister odszedł, analizy nie ma. Oczywiście EHCI nie jest narzędziem doskonałym, choć z roku na rok zyskuje na znaczeniu. Pisałem rok temu, że ranking ten ma w dużym stopniu charakter konsumencki i podstawowy wniosek, jaki można wyciągnąć z pozycji Polski jest taki, że nasz system opieki zdrowotnej jest słabo zorientowany na klienta. Jesteśmy w tym rankingu oceniani gorzej niż inne kraje regionu, mimo iż wiele wskaźników dotyczących zdrowia jest u nas lepszych. Dlatego bardziej niż sama pozycja Polski powinien nas martwić występujący w ostatnich latach trend spadkowy. Tym bardziej że podobnie niekorzystne tendencje obserwujemy również w innych porównaniach międzynarodowych. W ostatnim raporcie Fundacji Bertelsmanna „Sprawiedliwość społeczna w UE”, oceniającym różne aspekty polityki społecznej za rok 2015, Polska w ocenie łącznej zajęła 15. miejsce na 28 krajów UE, poprawiając swoją lokatę. Jednak w obszarze zdrowia zajęliśmy dopiero 26. miejsce na 28 krajów – ze spadającą systematycznie liczbą punktów. Nawet w Raporcie Bloomberga porównującym efektywność opieki zdrowotnej, gdzie plasujemy się znacznie wyżej z powodu niskiego poziomu wydatków na zdrowie i uzyskiwanych mimo to rezultatów, nasza pozycja się pogarsza.
Powodów do niepokoju jest dosyć i coś z tym trzeba zrobić. Jednak, aby sformułować nową strategię, potrzebna jest pogłębiona diagnoza przyczyn kryzysu. Powołany właśnie przez ministra zespół ma przedstawić raport z propozycjami zmian. Niewątpliwym plusem tego gremium jest ponadpartyjny charakter i duże doświadczenie jego członków. Czy to jednak wystarczy okaże się już niedługo.