Ludzie od wieków podróżowali w celu poprawy swojego zdrowia. Wyjeżdżali „do wód”, szukali zdrowia w lasach i nad oceanami. Tak jest do dziś, choć skala zjawiska znacznie się powiększyła. Dziś mówimy o turystyce medycznej, choć chyba bardziej prawidłowo byłoby mówić – wzorem Amerykanów – o podróżach medycznych. Słowo „turystyka” bardziej bowiem kojarzy się ze zwiedzaniem i podziwianiem okoliczności przyrody niż z leczeniem.
Tymczasem turystyka medyczna we współczesnym znaczeniu to podróże w celu ratowania zdrowia lub poprawy wyglądu. Takie podróże planowane są z kilku powodów, z których ekonomiczny wydaje się najważniejszy. 44 proc. turystów medycznych cenę podaje jako zasadniczy powód wyjazdu za granicę na leczenie,
33 proc. mówi o niedostępności świadczeń w kraju zamieszkania, a 19 proc. wyjeżdża, bo w swoim miejscu zamieszkania czas oczekiwania na zabieg jest ich zdaniem zbyt długi (Fisher/Sood 2014).
Te dane statystyczne oznaczają jednak, że turysta medyczny, wybierając miejsce leczenia kieruje się nie tylko niską ceną. Równie ważna jest dla niego jakość oferowanych usług. Szuka także innych informacji o docelowym miejscu leczenia. Ważne jest dla niego np., jaki klimat polityczny panuje w wybieranym państwie, co ma do zaoferowania region, a nawet sama klinika, do której trafi. Miejscem przeznaczenia może być przecież nie tylko państwo, miasto, lecz nawet konkretny szpital. Dziś bez problemu można znaleźć w Internecie wszystkie interesujące nas wiadomości. Gdzie leczą, co leczą i jak leczą. Według analiz Grail Research z 2012 roku, 70 proc. pacjentów informacji o zabiegach medycznych poszukuje wyłącznie w Internecie. W sieci można szybko wyszukać dane, porównać koszty, poznać doświadczenie i wykształcenie lekarza przeprowadzającego zabiegi oraz opinie o nim. Powstało wiele firm specjalizujących się w organizacji wycieczek dla turystów medycznych, a sama turystyka zdrowotna stała się poważnym sektorem przemysłu.
W wyborze państwa, które wybieramy na miejsce wyjazdu zdrowotnego, dużą rolę odgrywa bliskość kulturowa i geograficzna. Mimo że centrum światowej turystyki medycznej stanowią niewątpliwie Indie, Singapur i Tajlandia to my, Europejczycy, raczej z nieufnością podchodzimy w tym zakresie do państw egzotycznych. Wolimy bliższe podróże. Chcemy też, by w ośrodku, do którego się udajemy, można się było porozumieć w naszym języku ojczystym, a także, by wśród osób zajmujących się obsługą turystów medycznych byli ludzie, którzy nas rozumieją.
Do najchętniej przez turystów medycznych wybieranych państw Europy należą Węgry, Belgia, Czechy, Turcja i Hiszpania. Węgry wyrastają na stolicę świata w dziedzinie stomatologii. Jako cel podróży turyści medyczni wybierają przygraniczne miasta. Na przykład w Sopronie na 61 tys. mieszkańców jest ok. 300 klinik stomatologicznych zatrudniających średnio tysiąc dentystów. Powstał tam m.in. Hotel Pannonia, gdzie na I piętrze mieści się klinika stomatologiczna.
Zresztą cała strefa przygraniczna Węgier nastawiona jest na turystę stomatologicznego. Nic dziwnego, że 40 proc. turystów stomatologicznych wybiera Węgry, które zajmują w tej dziedzinie 1 miejsce w Europie.
– To prawda, węgierska stomatologia dostała poważne finansowe wsparcie ze strony rządu, ale też umiała to wykorzystać. Sprawą kluczową jest promowanie usługi pod jedną marką oraz nowoczesny, przyjazny system One Stop – ujednolicona, uproszczona procedura postępowania z pacjentami zagranicznymi, wspólne, zewnętrzne call center dla pacjentów i punkt informacyjny dla klinik. Wszystko to wiązało się z wprowadzaniem systemu kontroli jakości i akredytacji w branży, co dawało gwarancję jakości – mówi Mariusz Arent, współzałożyciel Instytutu Badań i Rozwoju Turystyki Medycznej.
Kraje, które osiągają największe sukcesy w przyciąganiu pacjentów zagranicznych to te, których przedstawiciele działają w ramach spójnych projektów, realizując zintegrowaną strategię promocyjną, organizując klastry turystyki medycznej, zdrowotnej, uzdrowiskowej czy klastry medyczne.
Tak jest np. w Niemczech, gdzie głównymi ośrodkami turystyki medycznej są Monachium, Kolonia i Freiburg.
Region Freiburga zawdzięcza swoją sławę nie tylko atrakcyjnemu położeniu, bliskości granicy z Francją i Szwajcarią, ale także jakości leczenia – jedna z tamtejszych klinik znajduje się na liście pięciu najlepszych placówek medycznych w Niemczech. Stanowi świetny przykład rozwoju turystyki medycznej, opartej na kombinacji ciekawej oferty turystycznej, wysokiego poziomu medycyny oraz autentycznej kultury zdrowia.
Na tym terenie już wcześniej funkcjonował klaster związany z ochroną środowiska. To dało wiedzę, że ukierunkowane, ponadbranżowe działanie przynosi wymierne korzyści.
– Budowanie marki zdrowotnej regionu opiera się na różnorodnych zasobach i długoletniej tradycji, dotyczącej zarówno doświadczeń w strukturach klastrowych, jak i świadomości znaczenia turystyki i branży medycznej dla lokalnego społeczeństwa – tłumaczy dr Anna Białk-Wolf z Wyższej Szkoły Turystyki i Hotelarstwa w Gdańsku, współzałożycielka Instytutu Badań i Rozwoju Turystyki Medycznej. – Ministerstwo Gospodarki, korzystając ze wsparcia Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, wsparło inicjatywę kwotą 195 tys. euro. Drugie tyle wyłożyły ze środków własnych instytucje przystępujące do współpracy.
Region Zdrowia Fryburg to przykład udanej współpracy pomiędzy samorządem lokalnym i prywatnymi przedsiębiorcami, której założeniem jest innowacyjne myślenie o teraźniejszości i przyszłości.
Stosunkowo nowym kierunkiem turystyki medycznej w Niemczech jest Berlin. 12,5 mln turystów, 130 klinik,
35 tys. łóżek, stosunkowo tanie hotele i od 17–21 tys. pacjentów.
To spowodowało, że w poszczególnych klinikach powstały międzynarodowe biura obsługi pacjentów zagranicznych, przyczyniając się do dalszego rozwoju tego segmentu turystyki.
W Grecji także postawiono na wspólne działania. W czerwcu 2016 r., powstała The Greece Health Tourism Confederation. W jej skład wchodzi 28 podmiotów, a sygnatariuszami są minister turystyki, Uniwersytet Patraski i region Grecja Zachodnia. W założeniu ma to być oficjalna platforma do rozwoju i promocji turystyki zdrowotnej w Grecji.
Podobnie dzieje się w Hiszpanii. Według obliczeń kraj ten odwiedza ok. 100 tys. turystów zdrowotnych w ciągu roku, co daje przychód około 500 mln euro. Ich oferta to 50 klinik plus medyczne spa, domy opieki oraz hotele. Hiszpański rząd dąży do promocji kraju – także jako celu turystyki medycznej – pod marką „Spaincares”. Żeby to osiągnąć, konieczny był strategiczny związek kilku federacji: Hiszpańskiej Federacji Szpitali Prywatnych (FNCP), Hiszpańskiego Stowarzyszenia Medical Spa (ANBAL), Hiszpańskiej Konfederacji Hoteli i Domów Turysty (CEHAT), Hiszpańskiej Konfederacji Agencji Podróży (CEAV), regionalnych organizacji związanych z turystyką zdrowotną i Stowarzyszenia Transportu Medycznego.
Warto tu wspomnieć o Łotwie, która – choć nigdy nie będzie potęgą w tej branży, bo nie ma takiego potencjału – optymalnie wykorzystuje swoje zasoby, organizując je w sieć powiązanych klastrów medycznych. Kraj liczy 2,3 mln mieszkańców i ma 69 instytucji medycznych, zarówno publicznych, jak i dobrze rozwiniętą sieć prywatnych klinik i laboratoriów. Łotewski Klaster Turystyki Zdrowotnej aktywnie szkoli pracowników oraz przygotowuje marketing kompleksowego produktu. Każdy z członków Baltic Care in Latvia jest prezentowany pod względem swojej głównej specjalizacji, ale nie ma dwóch podmiotów oferujących taką samą usługę.
W efekcie kliniki (BCiL) w 2015 obsłużyły 8900 pacjentów z zagranicy, co stanowi wzrost o 10 proc. w porównaniu do 2014 roku. Całkowity przychód wyniósł 1 mln 350 tys. euro.
Polska także cieszy się coraz większym zainteresowaniem jako kraj turystyki medycznej. W rankingu Medical
Tourism Index 2016 Polska zajmuje 24. lokatę spośród miejsc wybieranych na leczenie. Niestety, jak dotąd rozwija się jedynie dzięki wysiłkowi pojedynczych przedsiębiorstw. Koncepcja rozwoju wspólnego nie istnieje. Nie ma wyraźnego lidera, nie ma nawet określonego zespołu, a tym samym nie ma mowy o wspólnym działaniu.
Oszacowanie wielkości rynku turystyki medycznej w Polsce jest zadaniem niezwykle trudnym. Polska turystyka medyczna w przeważającej części bazuje na usługach wykonywanych w trybie ambulatoryjnym – stomatologia, okulistyka czy zabiegi upiększające. Trudno uchwycić tę grupę w statystykach, tym bardziej, że wiele osób nie chce ujawniać faktu skorzystania np. z zabiegów upiększających.
Poza tym duża część obcokrajowców leczących się w Polsce ma polskie korzenie. Niektóre placówki mogą nawet nie wiedzieć, że uczestniczą w turystyce medycznej. Z tych względów należy z dużą ostrożnością podchodzić do wszelkich szacunków dotyczących wielkości tego rynku.
– Wiemy oczywiście, że liczby działają na wyobraźnię i świetnie się sprzedają, ale jako członkini poważnej instytucji nie podam żadnej cyfry – twierdzi dr Anna Białk-Wolf. – Dane, które powszechnie funkcjonują nie są poparte żadnymi badaniami. Na pocieszenie można dodać, iż brak wiarygodnych danych nie jest tylko polską specyfiką. – Coś jednak wiemy – dodaje. – Wiemy na przykład, iż turyści przybywający do Polski właśnie w celach zdrowotnych zostawiają tutaj najwięcej pieniędzy, średnio w 2015 roku były to 742 dol. na osobę wg badań Departamentu Turystyki w MSiT.
W wyniku analizy różnych badań cząstkowych, dotyczących poszczególnych regionów można przyjąć, iż do najważniejszych turystów medycznych w Polsce należą Niemcy, Brytyjczycy i Skandynawowie. Oczywiście kierują się ceną usługi medycznej, znacznie niższą od ceny w kraju ich zamieszkania. Nie bez znaczenia jednak jest i to, co zostało powiedziane wyżej: wiele z tych osób, pracujących legalnie na Zachodzie i mających ubezpieczenie, jest narodowości polskiej i w razie choroby przyjeżdżają na leczenie do kraju. Wracają zadowoleni i polecają polskich lekarzy swoim znajomym. Chwalą profesjonalizm, jakość obsługi i ceny. Życzliwa informacja o miejscu, które wybiera się na kraj medycznej pomocy, jest bardzo ważnym czynnikiem wyboru destynacji.
Co więcej – wielu obcokrajowców może się ubiegać w swoich kasach chorych o dofinansowanie zabiegów, wykonanych za granicą, jeśli zostanie to poświadczone przez lekarza. Koszty podróży oraz zakwaterowania pokrywają z własnej kieszeni.
Jedną z najważniejszych przyczyn słabości polskiej turystyki medycznej jest brak skoordynowanych, planowych działań. Bez nich turystyka medyczna na pewno nie zginie, ale nie będzie przynosić takich zysków, jakie są udziałem choćby wspomnianych powyżej naszych sąsiadów.
– Nie wiemy tak naprawdę, jaki jest właściwie stan polskiej turystyki medycznej. Najczęściej przytacza się liczbę 400 tys. turystów medycznych, którzy podobno co roku odwiedzają Polskę. No, to byłoby wspaniale, ale jak na razie nie udało się tej liczby w żaden wiarygodny sposób potwierdzić – mówi dr Białk-Wolf.