Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 43–50/2017
z 14 czerwca 2017 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


W ratownictwie nie ma miejsca na zysk

Zuzanna Dąbrowska

Z Romanem Badach-Rogowskim, przewodniczącym Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego rozmawia Zuzanna Dąbrowska.

Zuzanna Dąbrowska: Czy tzw. duża nowelizacja ustawy o państwowym ratownictwie medycznym, a przede wszystkim zmiany, które dotyczą m.in. wyeliminowania z systemu podmiotów prywatnych, to odpowiedź na postulaty środowiska ratowników i związkowców?

Roman Badach-Rogowski: Większość tych zmian uznajemy za celowe i konieczne. Całe szczęście, że do nich doszło, szkoda, że tak późno...

Z.D.: Te zmiany nie budzą entuzjazmu pracodawców ochrony zdrowia i przedstawicieli biznesu...

R.B.-R.: Tak, znam ich argumenty, spotykaliśmy się z BCC, Lewiatanem, ze Związkiem Pracodawców RP. I zabiegam po tych spotkaniach o jedno: żeby oni nie mieli udziału w tym torcie.

Z.D.: Dlaczego?

R.B.-R.: Bo żaden biznesmen nie wchodzi w przedsięwzięcie, które nie przyniesie mu spodziewanego zysku. Podczas konferencji uzgodnieniowych dotyczących wcześniejszych zmian w prawie słuchałem, jak pracodawcy zapewniali, że działają dla dobra ratownictwa i prawie pro publico bono. A to jest przecież bzdura. Nikt nie robi biznesu po to, żeby na nim nie zarabiać. Tylko że na ratownictwie medycznym zarabiać nie wolno. Sama nazwa ustawy mówi, że jest to „państwowe ratownictwo medyczne”, a nie działalność wykonywana przez prywaciarzy dla osiągnięcia zysku. Poza tym mówimy przecież o „służbie”, a tak trzeba ratownictwo nazwać, choć formalnie nie ma takich uprawnień jak np. straż pożarna. Myślę zresztą, że ratownikom należą się takie przywileje, jakie mają służby mundurowe: krótszy czas pracy czy wcześniejsza emerytura. Bo to jest praca porównywalna z pracą policjanta czy strażaka. Nie mamy prywatnej policji, prywatnego wojska czy straży pożarnej, więc i ratownictwo powinno być wolne od poszukiwania zysku. Czy można sobie w ogóle wyobrazić przetarg dla straży pożarnej na to, która z jednostek będzie taniej gasić pożar? Nie, trzeba tę pracę wykonywać na jak najwyższym poziomie, a państwo powinno to finansować. Bezpieczeństwo zdrowotne obywateli, wpisane w Konstytucję RP, też musi być gwarantowane przez państwo.

Z.D.: A czy takie podejście nie powoduje, że poprzez brak dopingu w postaci innych działających na rynku podmiotów, poszczególne jednostki czy zespoły będą pracować gorzej, dojeżdżać w dłuższym czasie, dysponować gorszym sprzętem?

R.B.-R.: Nie. Proszę spojrzeć na Państwową Straż Pożarną. Jest w całości państwowa. Otrzymuje środki takie, jakich potrzebuje. Ustala się, ile co kosztuje według wydatków rok do roku, z uwzględnieniem inflacji i nowych zadań – i już.

Z.D.: Nie wiem, czy strażacy zgodziliby się z Panem, że na wszystko im te państwowe środki wystarczają...

R.B.-R.: Zawsze i każdemu pieniędzy będzie brakować. Ale strażacy działają dobrze w ramach tego, co jest. Co o tym decyduje? Wcale nie konkurencja. Każdy z dysponentów spełnia wymogi narzucone przez tego, kto kontraktuje i płaci, czyli przez NFZ. Jeśli płatnik określi, że ambulans ma być taki, a nie inny – to taki być musi. Jeśli ma być w karetce defibrylator czy respirator, to musi się tam znaleźć. Bo przyjdzie kontrola z NFZ i wszystko to sprawdzi, ampułka po ampułce. A jeśli czegoś brakuje, co zapisano w kontrakcie, to w umowie są określone kary, aż do zerwania kontraktu. I to jest prawdziwy bat na tych, którzy chcieliby nie wywiązywać się właściwie z obowiązków. Czasy dojazdów też się nie pogorszą, bo jak wiadomo wchodzi system SWD PRM, czyli system wspomagania dowodzenia i centralizacja dyspozytorni medycznych. Docelowo ma być ich tylko 18, w każdym województwie po jednej, a w mazowieckim i śląskim, po dwie. I to dyspozytornie są odpowiedzialne za wysyłanie zespołów i czas dojazdów. Więc nawet jeśli mielibyśmy dalej podmioty prywatne na rynku, to i tak kierowałyby nimi dyspozytornie państwowe.

Z.D.: Czy teraz system nie jest wydolny?

R.B.-R.: Przede wszystkim mamy do czynienia z różnymi dysponentami. Są i takie prywatne firmy, które mają zaledwie 2, 3 karetki i jeden garaż. Są też takie SPZOZ-y, gdzie w małym powiatowym mieście pod szpitalem stoją dwie karetki i nazywa się to także „samodzielnym dysponentem”. Nową karetkę kupują raz na parę lat, więc jak zaczynają szukać nowej, to wartość jest zawyżona, bo przy zakupie jednej nikt się nie będzie targował. Przepłacają, bo kupują jednostkowo, to samo zresztą dotyczy sprzętu, np. defibrylatorów, które kosztują nawet po 80 tys. za sztukę. Problemem jest też to, że jak karetki są własnością szpitala, to pieniądze za procedury ratownicze idą do jednego szpitalnego worka, z którego dyrekcja wydziela tyle, ile chce na ratownictwo. A powinno na to iść wszystko, co wynika z kontraktu! A jeśli będziemy mieć stacje wojewódzkie, nie będzie to możliwe. U prywaciarza część środków zaoszczędzonych, a tak naprawdę ukradzionych pracownikom, idzie na zyski właścicieli, a w szpitalach środki ukradzione z ratownictwa idą na spłacenie długów szpitala czy remonty. Dlatego system ratownictwa powinien być wyodrębniony i samodzielny. Cały czas opowiadamy się więc za tym, żeby stworzyć 16 wojewódzkich stacji pogotowia ratunkowego plus siedemnasta – lotnicza. Zresztą dwa województwa pokazały już, że jest to możliwe. W Świętokrzyskiem jest pogotowie kieleckie, które obsługuje całe województwo, nie ma tam ani jednej obcej karetki. W Szczecinie na ok. 75 karetek, tylko 9 jest obcych – na całe Zachodniopomorskie.

Z.D.: A co z kolegami ratownikami pracującymi dziś w prywatnych podmiotach? Też im się podoba ta koncepcja?

R.B.-R.: Teraz wypowiadają się przeciw, bo inaczej nie mogą. Przecież pracodawca by im tego nie wybaczył. Ale na rynku ratowników są wielkie braki. Więc nie ma wątpliwości, że system ich przyjmie. Teraz pracownicy pracują po 300–400 godzin. Gdyby pracowali normalnie, to ci np. z Falcka zostaną z otwartymi ramionami przyjęci przez państwowe ratownictwo. Znam jednostki, duże samodzielne stacje, gdzie ratownicy zarabiają dużo więcej niż w prywatnych stacjach. Mediana zarobków to teraz ok. 2 tys. zł, ale są takie, gdzie zarabia się ponad 3 tysiące, a są i takie, gdzie zaledwie 1600. Rozpiętość jest kolosalna.

Z.D.: Nie obawia się Pan, że przy monopolu państwa nastąpi zrównanie zarobków w dół?

R.B.-R.: W przygotowaniu jest rządowa ustawa o najniższych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, jest też obywatelski projekt dotyczący tego samego tematu, ale z innym podejściem, przyjmujący inne współczynniki i wymieniający dokładnie wszystkie zawody medyczne, jest też zaproponowana odpowiednia gradacja wynagrodzeń. Ten projekt 15 maja został złożony do sejmu z poparciem 240 tys.
obywateli, praktycznie samych pracowników ochrony zdrowia. Jesteśmy z tego dumni. Więc spadku zarobków bym się nie obawiał.

Z.D.: A czego się Pan obawia?

R.B.-R.: Od 2006 roku walczymy o to, żeby odebrać prywaciarzom prawo istnienia w systemie. Zagrożeń jest wiele, ale o jednym właściwie się nie mówi, a ma to związek z największymi prywatnymi podmiotami, pod których zarządem szpitale po prostu bankrutują i nikt się nie martwi, czy potrzeby zdrowotne mieszkańców są zabezpieczone.

Z.D.: To znaczy, że system jest wadliwie skonstruowany, albo ktoś płaci za mało, albo ktoś źle zarządza...

R.B.-R.: Podam inny przykład: najpierw w regionach ustala się stawkę za dobę pracy karetki, od wojewodów trafia to do ministra zdrowia, który z ministrem finansów ustala wysokość środków i koszt „unormowanej” karetki. Potem NFZ ogłasza konkurs i ten, kto da najniższą cenę – wygrywa. Wiadomo przecież, że w biznesie przez jakiś czas można stosować ceny dumpingowe, żeby wejść na rynek. Kiedy wchodzą z takimi zaniżonymi cenami, podmiot publiczny umiera. A potem odtworzyć go jest bardzo trudno. Musimy to zatrzymać, dopóki w skali kraju prywatnych karetek jest ok. 9 procent czy 120 samochodów. Ryzyko jest potężne, bo to państwo odpowiada za zdrowie i życie obywateli, przedłużeniem rządu jest wojewoda, ale jeśli dopuścimy do tego, by prywatne podmioty przeważały, to narażamy się na szantaż. Mogą przecież powiedzieć pewnego dnia: my nie wyjedziemy, dopóki ceny nie będą wyższe. I co wtedy? Będziemy płakać i płacić. Poza tym nieraz się zdarzało, że spółka giełdowa ogłaszała upadłość. Co będzie, jak firma padnie?

Z.D.: Pracownicy też mogą zaszantażować płatnika. Uznacie, że pensje są za niskie i ogłosicie strajk. Co wtedy?

R.B.-R.: Mamy prawo do strajku, ale ograniczone. Ze względu na art. 162 Kk nie wolno nam spowodować zagrożenia dla życia i zdrowia obywateli. Nie można w ratownictwie przeprowadzić pełnego strajku. Tak jak w przypadku pielęgniarek: wychodziły na ulicę, ale zostawała oddziałowa, żeby pomagać w trudnych sytuacjach. Tak samo z lekarzami. A my musimy wyjechać przy każdym stanie zagrożenia życia. Poza tym jestem przekonany, że nie po to ktoś zostawał ratownikiem medycznym, żeby w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia odmówić pracy. Gdyby ktoś był do tego zdolny, to powinien oddać dyplom.

Z.D.: Ale prowadzicie właśnie akcję protestacyjną w sprawie zarobków...

R.B.-R.: I na początku powiedzieliśmy jasno: z naszej strony ta akcja nie dotknie żadnego pacjenta. To byłoby głupie, żeby robić sobie z pacjenta wroga. Pacjent jest dla nas najwyższym dobrem. Zresztą to nie jest strajk, tylko akcja protestacyjna, która ma dopiec nie pacjentom ani nie dysponentom, bo oni i tak więcej pieniędzy nie mają, tylko ma trafić do rządu, a konkretnie nawet nie do Ministerstwa Zdrowia, które wysupłało 40 milionów na podwyżki o 400 zł, przewidziane w tegorocznym budżecie. Te podwyżki to połowa tego, co dostaną pielęgniarki. My wiemy, że ministerstwo nie ma więcej środków. Adresatem jest więc rząd jako całość i osobiście pani premier, która mówiła o ratownikach w swoim exposé, zauważyła wtedy nasze niskie zarobki i obiecała stworzenie służby publicznej. A drugim adresatem jest pan wicepremier Morawiecki, to on trzyma karty w ręku. Ciągle słyszymy, że jest dobrze, że zwiększyły się wpływy z VAT, że rośnie PKB...

Z.D.: Ale wydatki są duże: 500+, obniżenie wieku emerytalnego...

R.B.-R.: Kiedy planowano te wydatki, obliczano je według ówczesnego stanu budżetu. Jeśli są więc nowe nadwyżki, np. z VAT-u, to powinno wystarczyć i dla nas. Pieniądze dostali np. rolnicy indywidualni na dopłaty do ubezpieczeń – było najpierw 200 milionów, a jest 900, to chyba jest duży dodatkowy wydatek, prawda? Służby mundurowe od stycznia 2017 dostały kolejną podwyżkę. My od 2009 nie mamy żadnej, płace wręcz spadają, bo przerzuca się nas na umowy śmieciowe albo zabiera wszelkie dodatki.

Z.D.: Jakich pieniędzy się domagacie?

R.B.-R.: Postulat jest prosty: jeżeli pielęgniarka systemu, czyli taka z odpowiednią specjalizacją, która pracuje w karetce, dostaje teraz 800 zł, a we wrześniu dojdzie do 1200 i za rok do 1600, to my chcemy być traktowani na tym samym poziomie, bo nasze uprawnienia zawodowe są równe, a do niedawna nasze były nawet większe. Chcemy, żeby zastosowano wobec nas ten sam mechanizm wzrostu wynagrodzeń. W lipcu 800 zł, we wrześniu do 1200, a po kolejnym roku – 1600. Nie żądamy już nawet wyrównania tego, co powinno się nam należeć, bo pielęgniarki od 1,5 roku dodatek już dostają – a my nic.

Z.D.: Może trzeba było pojechać karetkami pod Kancelarię Premiera?

R.B.-R.: To niewiele daje. Był marsz ratowników w 2015. Była demonstracja Porozumienia Zawodów Medycznych w 2016. Możemy sobie defilować, ale efektów to nie przynosi. Dlatego zdecydowaliśmy się na kroczącą akcję protestacyjną, metody będziemy eskalować, by była dokuczliwa dla tych, do których jest skierowana, czyli do rządu.

Z.D.: Eskalacja do jakiego poziomu?

R.B.-R.: W planie mamy na koniec nawet strajk głodowy, ale są jeszcze inne sposoby, o których nie chcę mówić, żeby nie uprzedzać. Nie chcemy reakcji władzy, zanim jeszcze się do czegoś zabierzemy. Zaczynamy od oflagowania i informowania społeczeństwa, jakie są nasze postulaty. Będziemy mówić o co chodzi, bo zwykły śmiertelnik tego nie zauważa, nie ma kontaktu z tematyką medyczną. Wyjdziemy więc do społeczeństwa. Ratownicy medyczni, to jest najmniejsza grupa zawodowa, najmłodszego zawodu medycznego. Jest nas ok. 14 tys., czyli 20 razy mniej niż pielęgniarek. Wystarczy pomnożyć: nasze podwyżki będą kosztowały 80 milionów. To ile potrzeba na pielęgniarki?

Z.D.: Z Pana słów wynika, że rządzącym udało się podzielić środowisko...

R.B.-R.: No bo daje się jednej grupie, a pozostałym nie! W takiej samej sytuacji jak my są diagności, fizjoterapeuci itd. Dlaczego nie protestują lekarze jeżdżący karetkami? Bo mają dobre pieniądze. Pielęgniarki mają dodatek. A ratownicy nic. Z propozycji ministra zdrowia wynika, że próbują podzielić nawet samą grupę zawodową ratowników, bo od lipca owe 400 zł mają otrzymać tylko członkowie zespołów ratownictwa medycznego, dyspozytorzy medyczni oraz pielęgniarki u podwykonawców, które do tej pory nie dostały podwyżki. A co z pracownikami oddziałów ratunkowych? Oni nie dostaną? Ci z OIOM-ów, z izb przyjęć, z oddziałów urazowych. Nic?

Z.D.: Może odpowiedzią jest tylko podniesienie wydatków na zdrowie?

R.B.-R.: To, co się dzieje z procentem PKB wydatkowanym na zdrowie, jest śmieszne, z trudem dochodzimy do 4,5%, kiedy w całej Europie jest to najmniej 6%.

Z.D.: Ale mamy do tych 6% dojść w ciągu paru lat.

R.B.-R.: To i tak za wolno i za mało. I jest jeszcze kwestia tego, jak się te zwiększone środki dzieli, kto na tym korzysta. Można wszystkim dawać po trochu albo jednym więcej, a drugim nic. Który sposób jest sprawiedliwy i prawy? Widać gołym okiem.

Z.D.: Mówi Pan jak rewolucjonista.

R.B.-R.: Ależ nie, ja tylko trochę wiecuję. A media zrobiły mnie twarzą protestu.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Dobra polisa na życie — na co zwrócić uwagę?

Ubezpieczenie na życie to zabezpieczenie finansowe w trudnych chwilach. Zapewnia wsparcie w przypadku nieszczęśliwego wypadku lub śmierci ubezpieczonego. Aby polisa dobrze spełniała swoją funkcję i gwarantowała pomoc, niezbędne jest gruntowne sprawdzenie jej warunków. Jeśli chcesz wiedzieć, na czym dokładnie powinieneś się skupić — przeczytaj ten tekst!

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.




bot