O potrzebie reaktywacji przyszpitalnych poradni internistycznych z prof. Jackiem Imielą, konsultantem krajowym w dziedzinie chorób wewnętrznych, rozmawia Marek Derkacz
Dlaczego jest Pan orędownikiem reaktywacji zlikwidowanych kilka lat temu specjalistycznych poradni internistycznych.
- Wielu chorych opuszczających oddziały wewnętrzne powinno mieć możliwość dalszej, przewlekłej opieki specjalistycznej. O wiele prościej i taniej jest obserwować i leczyć chorego w przyszpitalnej poradni internistycznej lekarzowi, który pracuje w oddziale i ma możliwość kontynuowania opieki w ambulatorium. Jeśli chory po wypisie ze szpitala trafia do lekarza poz, który go nie zna, jakość opieki jest gorsza. Poradnie internistyczne zapewniały ciągłość opieki, a także dobry przepływ informacji. Sama karta informacyjna nie gwarantuje przecież właściwego przepływu informacji.
Czyli poradnie internistyczne miałyby być tworzone z myślą o chorych leczonych wcześniej w oddziałach chorób wewnętrznych?
- Tak, ale nie tylko. Prowadzeni i leczeni byliby w nich również pacjenci hospitalizowani wcześniej w oddziałach wąskospecjalistycznych. Często nie ma przecież potrzeby obejmowania ich wąskospecjalistyczną opieką poszpitalną, a kolejki do niektórych specjalistów są wielomiesięczne. Takimi pacjentami z powodzeniem może się zajmować specjalista chorób wewnętrznych w poradni internistycznej, bo lekarz poz, z węższą wiedzą z interny, nie zawsze temu podoła; natomiast w przypadku reaktywacji poradni – mógłby kierować ich do internisty.
Część szpitali nie ma oddziałów internistycznych. Czy w nich również powinny powstać takie poradnie?
- Choć szpitali wąskospecjalistycznych w Polsce jest niewiele, to szczególnie przy nich powinny funkcjonować poradnie internistyczne. Internista może być tam pomocny specjalistom wąskich dziedzin. To on powinien podejmować decyzję, czy skierować pacjenta na oddział, czy leczyć ambulatoryjnie. Także opieka poszpitalna, szczególnie po ustaleniu właściwego postępowania przez oddział specjalistyczny, może być dobrze prowadzona przez internistę.
Najważniejszą korzyścią dla pacjenta byłaby ciągłość opieki. Inna – to poprawa dostępu do leczenia specjalistycznego, szczególnie w małych ośrodkach. Dzięki poradniom internistycznym możliwe byłoby odciążenie innych specjalistów. Pacjent, który z bólem brzucha trafia obecnie do gastrologa, a z powodu dolegliwości kardiologicznych ustawia się w kolejce do kardiologa, mógłby, bez konieczności dłuższego oczekiwania, trafić do internisty, ten zaś, w większości przypadków, poradziłby sobie z tymi problemami. Dzięki krótszemu czasowi oczekiwania na wizytę można by uniknąć wielu powikłań, skróciłby się zatem czas hospitalizacji, chorzy byliby rzadziej hospitalizowani. Słowem – reaktywacja poradni internistycznych obniżyłaby koszty – zarówno leczenia szpitalnego, jak i diagnostyki i leczenia ambulatoryjnego.
Czy jako konsultant krajowy podjął już Pan działania, by doprowadzić do przywrócenia poradni internistycznych?
- Wspólnie z Towarzystwem Internistów Polskich opracowaliśmy projekt sieci specjalistycznych poradni internistycznych. Jest gotowy i będziemy walczyć o jego wdrożenie.
Ile poradni miałoby docelowo powstać w Polsce, by zaspokoić potrzeby?
- Sądzę, oceniając liczbę oddziałów wewnętrznych w Polsce oraz potrzeby w regionach, że ich liczba mieściłaby się w granicach od tysiąca do kilku tysięcy.
Jakie byłyby koszty utworzenia takiej sieci?
- Relatywnie niskie. Cały pomysł można zrealizować w ramach poradni istniejących już w szpitalach powiatowych i miejskich, jak również w ośrodkach uniwersyteckich. Koszty wyposażenia takich poradni są niewielkie, a obsada kadrowa też nie stanowiłaby problemu. Możliwy byłby również łatwy dostęp do badań przyszpitalnych, lekarze mogliby zaś pracować w różnych godzinach. Czyli – same korzyści. Należy też widzieć te koszty w kontekście zmniejszenia liczby hospitalizacji, zwiększenia profesjonalizmu opieki poradnianej oraz nikłych zmian organizacyjnych.
A nie obawia się Pan, że NFZ będzie zbyt nisko wyceniać procedury internistyczne realizowane w takich poradniach?
- To już problem negocjacji i szczegółowych uzgodnień z płatnikiem. Najpierw trzeba jednak przywrócić poradnie, a potem starać się je finansować – przynajmniej w sposób zbliżony do tego, jak to było w przeszłości. Realizacja naszego planu oznacza wiele korzyści dla chorych. Wierzę, że NFZ zależy na lepszej opiece oraz na realnym obniżeniu kosztów leczenia.
Ile czasu – minimum – powinien Pana zdaniem poświęcić pacjentowi lekarz w poradni internistycznej, udzielając porady?
- Obserwujemy niepokojące zjawisko: w wielu miejscach chorzy są obecnie badani bardzo krótko i bardzo niedokładnie. Moim zdaniem, minimalny czas poświęcony pacjentowi nie powinien być krótszy niż 20 minut. Mimo że mam duże doświadczenie kliniczne w postępowaniu z chorym ambulatoryjnym, przyjmuję każdego minimum pół godziny. Pacjenta trzeba przecież dokładnie zbadać, zebrać od niego wywiad, a do tego dochodzą jeszcze wpisy w dokumentacji. Na pewno – nie należy pogarszać jakości opieki nad chorym, skracając czas porady. I nie możemy, oczywiście, pozwolić na spadek jakości wyszkolenia internistów, toteż egzamin z interny nie może być zbyt łatwy.
Czy do poradni internistycznej potrzebne byłoby skierowanie od lekarza rodzinnego?
- Myślę, że chory powinien mieć możliwość bezpośredniego dostępu do internisty, tak jak do lekarza rodzinnego czy ginekologa. Chorym nie należy stwarzać dodatkowych, niepotrzebnych barier.
Lekarze rodzinni będą się obawiać, że interniści zaczną wchodzić w ich kompetencje...
- Stworzenie poradni internistycznych odciążyłoby lekarzy rodzinnych od chorych problemowych, bo właśnie tacy powinni trafiać do poradni internistycznych. Jestem absolutnie przekonany, że istnieje możliwość współpracy tych dwóch dziedzin. Reaktywacja poradni internistycznych w żaden sposób nie zagraża istnieniu medycyny rodzinnej. Poza tym – nadal mamy zbyt mało lekarzy rodzinnych w stosunku do potrzeb.
I to mimo że wielu internistów pracuje jako lekarze rodzinni.
- Otóż to. Tu pojawia się kolejny problem. Co zrobić z lekarzami internistami pracującymi w poradniach lekarzy rodzinnych? Dochodzą do mnie sygnały, że wielu internistów jest z tych poradni rugowanych – tylko dlatego, że nie posiadają specjalizacji z medycyny rodzinnej. Trzeba stworzyć internistom możliwość szybszego zdania egzaminu z medycyny rodzinnej.
Lekarze, którzy przez wiele lat pracują w poz, są doświadczonymi praktykami. I ważne jest, by interniści mogli w tych poradniach pracować. Zwłaszcza że lekarzy rodzinnych mamy za mało. Problem ten omawiano m.in. na ostatnim Kongresie Medycyny Rodzinnej. Jestem głęboko przekonany, że jeżeli oba nasze środowiska będą dążyły do współpracy, to się to uda. Zarazem boję się, że przy nowym systemie specjalizacji, który niedługo wejdzie w życie, chętnych do specjalizacji z chorób wewnętrznych, jak i medycyny rodzinnej będzie znacznie mniej. Toteż opowiadam się również za tym, by skrócić internistom czas szkolenia w specjalizacjach szczegółowych, takich jak np. geriatria.
Kiedy cały ten pomysł miałby szanse zostać wprowadzony w życie?
- Będziemy starali się go dopracować i wprowadzić w życie jeszcze w tym roku. Jeżeli się uda, uznam to za duży sukces. Trzeba się zresztą liczyć z tym, że i inne specjalności, dostrzegając niedobór kadr w swojej dziedzinie, też będą chciały szybciej zdobyć specjalistów. Wstępne deklaracje od prezesów niektórych towarzystw i konsultantów krajowych w tej kwestii już mam.
Jaki dla polskiej interny będzie 2010 rok? Poza reaktywacją poradni internistycznych – co dobrego mogłoby się jeszcze wydarzyć?
- Mam nadzieję, że będzie to rok przełomowy. Po wejściu w życie trybu specjalizacji nowego typu, gdy nie będzie wymagana specjalizacja z chorób wewnętrznych – będę się starał, aby interna została zaliczona do dziedzin priorytetowych. Bo pozornie – mamy dużo internistów, tymczasem bardzo wielu nie pracuje w oddziałach internistycznych, choć część jest zatrudniona w oddziałach wąskospecjalistycznych. De facto internistów mamy więc dużo mniej, niż się nam wydaje i stąd nasz niepokój. Być może, rozwiązaniem będzie powrót do pracy w oddziałach wewnętrznych lekarzy, którzy uzyskali też specjalizacje szczegółowe. Jestem jednak pewien, że nie można likwidować oddziałów wewnętrznych, tworząc w ich miejsce oddziały wąskospecjalistyczne. Takie postępowanie prowadzi do niszczenia w Polsce podstaw opieki medycznej nad chorymi. Mam nadzieję, że uda się nam nie tylko utrzymać, ale i rozszerzyć istniejącą bazę internistyczną.
W tym roku planujemy prawdziwą ekspansję interny. Będziemy się starali nasilić działalność szkoleniową: w każdym regionie planujemy organizację 2 konferencji szkoleniowych. W czasie jednej z nich będę się spotykał z konsultantami regionalnymi i wszystkimi ordynatorami, by rozmawiać o lokalnych i ogólnokrajowych problemach. Terminy i tematyka są już ustalone. Odbędą się także 2 duże kongresy w Warszawie. Czy uda się osiągnąć zakładane cele? Mam nadzieję, że przynajmniej większość z nich.