Ratunek dla chorych na cukrzycę, chorobę Alzheimera, Parkinsona czy białaczkę wydawał się być w zasięgu ręki. Chore komórki wątroby, trzustki, mózgu, czy serca miały być zastąpione zdrowymi. Miał je wyprodukować profesor Woo Suk Hwang z Uniwersytetu Narodowego w Seulu. Powstał już nawet pod jego kierownictwem Światowy Bank Komórek Macierzystych. O zadziwiającym postępie w pracach donosiły pisma naukowe Science i Nature. Nadzieja jednak prysła. Woo Suk Hwang okazał się oszustem. Chorzy – zwłaszcza ci na wózkach, którzy kibicowali postępowi jego prac badawczych, demonstrując nawet na ulicach – są w szoku. Cały świat naukowy jest w szoku.
O profesorze Hwangu zrobiło się głośno dwa lata temu, kiedy prestiżowy tygodnik Science opublikował pracę badawczą, z której wynikało, że zespół pod jego kierownictwem sklonował ludzki trzydziestokomórkowy zarodek. Nikomu wcześniej na świecie ta sztuka się nie powiodła. Rodacy Hwanga wpadli w euforię, profesor stał się bohaterem narodowym, rząd południowokoreański na jego dalsze prace przeznaczył 40 mln dolarów. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W maju 2005 roku Science opublikował kolejną pracę Hwanga, która okrzyknięta została jako przełom w genetyce. Hwang opisywał w niej stworzenie 11 linii komórek macierzystych, które miały identyczne DNA jak ich potencjalni chorzy biorcy. Jakby nie było tego dość, dwa miesiące później, w sierpniu, tygodnik Nature doniósł o kolejnym sukcesie: seulskim naukowcom udało się sklonować psa! Chart afgański o wdzięcznym imieniu Snuppy miał powstać dzięki zastosowaniu metody transplantacji jąder z komórek skóry ucha klonowanego zwierzęcia. Jądra te wprowadzono do niezapłodnionych komórek jajowych pobranych od suk. Potem – jak donosił Nature – komórki stymulowano tak, aby zaczęły się dzielić i rozwijać w embrion. Poważne pisma naukowe bezkrytycznie publikowały te brednie. Nikt nie weryfikował danych. Zweryfikowano je dopiero teraz – i okazało się, że te wszystkie wyniki zostały
wymyślone.
Hwang długo podpierał się autorytetem profesora Geralda Schattena z Uniwersytetu w Pittsburghu (USA), który był podpisywany jako współautor jego prac. W listopadzie amerykański naukowiec poprosił jednak nagle, aby wycofano jego nazwisko z grona zespołu uniwersytetu w Seulu. Hwangowi zarzucił nieetyczne działania – ujawnił, że koreański profesor część materiału komórkowego kupował od kobiet płacąc po 1200 euro za usługę lub wręcz pobierał od pracownic własnego laboratorium, co jest niedopuszczalne. Od tego się zaczęło. Potem Hwanga zaczęli "sypać" także inni współpracownicy, a zarzuty stawały się coraz cięższe. W tej chwili wyniki prac zespołu z Uniwersytetu Narodowego w Seulu bada kilka niezależnych grup ekspertów. Własne śledztwa rozpoczęły czasopisma wmieszane w całą sprawę. Redakcja Nature dopiero niedawno przyznała, że gdy jej dziennikarze w 2004 roku odwiedzili laboratorium w Seulu, Woo Suk Hwang odmówił im pokazania pierwszych sklonowanych zarodków. W tej chwili już wiadomo, że zdjęcia opublikowane w zeszłym roku w Science zostały przez autorów artykułu ukradzione z innego pisma naukowego. Metody, jakimi posługiwał się Woo Suk Hwang przy preparowaniu swoich prac badawczych, nie mieszczą się nikomu w głowie, podobnie jak i łatwość, z jaką udało się je opublikować na łamach opiniotwórczych periodyków. Takiego skandalu w świecie naukowym dawno nie było. Redakcja Nature przyznaje, że cała sprawa nadszarpnie publiczne zaufanie nie tylko do badań na komórkami macierzystymi, ale w ogóle do badań naukowych. My możemy dorzucić, że także do wyżej wymienionych pism. Nature zapowiada, że w przyszłości szczególnie rewolucyjne osiągnięcia z zakresu genetyki i biomedycyny przed publikacją będą dodatkowo weryfikowane przez niezależne zespoły ekspertów.
Woo Suk Hwang już stracił posadę na seulskim uniwersytecie, amerykańskie pismo Scientific American odebrało mu tytuł Research Leader of the Year 2005. Być może wkrótce zainteresuje się nim prokurator. Hwang spieszył się, chciał być pierwszy, chciał przejąć kolosalnej wartości granty, chciał zdobyć sławę i przejść do historii. Podobnie jak kilka lat temu Raelianie. Im jednak nikt nie uwierzył. W minionym roku na oczach całego świata kilka zespołów chirurgicznych z USA i Europy, z podobnych pobudek, pomimo oporu komisji bioetycznych, ścigało się o to, kto pierwszy wykona przeszczep twarzy. Świat badań medycznych pobudzany przez konkurencję i sponsorów zaczyna wymykać się spod kontroli i coraz rzadziej liczy się z jakimikolwiek normami.