Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego podjął decyzję o likwidacji w regionie 4 tys. łóżek szpitalnych. Zaskoczeni dyrektorzy dolnośląskich szpitali w sierpniu br. otrzymali od Zarządu Województwa dokładne wytyczne dotyczące ograniczenia liczby łóżek w swoich placówkach (podano, ile łóżek w każdym szpitalu i na każdym oddziale należy zlikwidować). Na podstawie tych wytycznych zarządzający szpitalami do 15 września br. mają opracować programy naprawcze dla swoich placówek.
- Przeprowadziliśmy też rozmowy ze starostami i im również podaliśmy dokładną liczbę łóżek, które powinni zlikwidować w szpitalach powiatowych na swoim terenie. Mam nadzieję, że władze powiatowe będą restrukturyzowały szpitale zgodnie z naszymi zaleceniami. Chcemy, aby w najbliższym czasie dolnośląskie szpitale przestały przynosić straty. Stanie się to kosztem likwidacji 4 tys. łóżek – informował podczas konferencji prasowej Czesław Drąg, wicemarszałek odpowiedzialny za służbę zdrowia.
Sierpniowe zalecenia dla dyrektorów szpitali są efektem wdrożenia w życie "Założeń i kierunków restrukturyzacji służby zdrowia na terenie Dolnego Śląska", opracowanych przez Zarząd Województwa (SLD). Dokument został przyjęty podczas lipcowej sesji przez Sejmik Województwa głosami rządzącej koalicji SLD-UW, przy sprzeciwie AWS i PO. Realizacja programu ma rozwiązać problemy zadłużonych dolnośląskich placówek służby zdrowia, których sytuacja z dnia na dzień staje się coraz bardziej dramatyczna. Zadłużenie szpitali w regionie sięga prawie 780 mln zł. W wielu placówkach konta są zablokowane przez komorników, w niektórych personel nie otrzymuje od 2-3 miesięcy pensji, w innych otrzymuje pobory z dużym opóźnieniem, w coraz liczniejszych szpitalach zaczyna brakować pieniędzy na podstawowe wydatki, również na leki. Utrata płynności finansowej przez część szpitali grozi zaprzestaniem udzielania świadczeń medycznych.
Wiele zasadniczych zastrzeżeń do programu restrukturyzacji dolnośląskiej służby zdrowia zgłosiła podczas sesji Sejmiku Wojewódzkiego opozycja (AWS i PO). Podkreślano, iż program, zawarty na 2 stronach (plus 5 tabelek), to same ogólniki, a jego realizacja nie wpłynie na poprawę sytuacji zadłużonych szpitali. Likwidację łóżek zaplanowano na podstawie wskaźników ministerialnych, starając się dopasować liczbę świadczeń szpitalnych do budżetu DRKCH, nie biorąc pod uwagę potrzeb zdrowotnych mieszkańców regionu. Mówiono, iż projekt Zarządu Województwa świadczy o strachu przed podjęciem decyzji, tuż przed wyborami samorządowymi, o likwidacji kilku szpitali. W konsekwencji – będzie tylko przeciąganiem w czasie agonii dolnośląskich placówek. Ograniczenie liczby łóżek we wszystkich szpitalach spowoduje m.in., iż wiele z nich będzie liczyło mniej niż 150 łóżek i tym samym nie wejdzie do projektowanej ministerialnej sieci szpitali publicznych.
Na inny aspekt programu zwrócił uwagę dr Andrzej Wojnar, przewodniczący Dolnośląskiej Rady Lekarskiej:
- Ma być zlikwidowana prawie 1/3 łóżek szpitalnych na Dolnym Śląsku. Wstępnie można założyć, że dojdzie do redukcji ok. 1/3 personelu, a pieniędzy na odprawy, ciągle obiecywanych z ministerialnych środków restrukturyzacyjnych – nie ma. Nie można planować zwolnień pracowników, nie mając zapewnionych funduszy na odprawy. Likwidacji łóżek nie uzgodniono zresztą z konsultantami wojewódzkimi, zabrakło więc merytorycznej analizy konsekwencji realizacji tego projektu. W efekcie np. w oddziale ostrych zatruć w Dolnośląskim Szpitalu Specjalistycznym im. Marciniaka (jedynym tego typu w regionie), w którym zaplanowano likwidację 10 łóżek z 28, nie będzie możliwości zabezpieczenia ostrych dyżurów.
Decyzja Zarządu Województwa budzi obawy zarządzających szpitalami. – Wiemy, ile łóżek mamy zlikwidować, obecnie przeprowadzamy symulacje, jak ta decyzja wpłynie na funkcjonowanie każdego szpitala. To ogromna praca, trzeba m.in. ustalić, ile osób będzie musiało zostać zwolnionych z tego powodu, skonsultować zwolnienia ze związkami zawodowymi i całą załogą – wyjaśnia Roman Sobolewski, z-ca dyrektora ds. medycznych w Wojewódzkim Szpitalu im. Babińskiego we Wrocławiu.
- Z 442 łóżek mamy zlikwidować 132, czyli prawie 30%. A już w poprzednich latach przeprowadziliśmy głęboką restrukturyzację. Jak mamy jednak ograniczyć liczbę miejsc w oddziale neurochirurgii, który jest jedynym w regionie, przeprowadzającym najtrudniejsze operacje neurochirurgiczne? Jak ograniczać miejsca na neurologii, gdy przy istniejącej liczbie łóżek jest wciąż kolejka oczekujących? – zastanawia się Jolanta Bożyszka, z-ca dyrektora ds. ekonomicznych w Dolnośląskim Szpitalu Specjalistycznym im. Marciniaka we Wrocławiu.
- Przez 3 lata przeprowadziliśmy w naszym szpitalu gruntowną restrukturyzację. A obecnie z 576 łóżek powinniśmy zlikwidować jeszcze 141, również w oddziałach, na które jest duże zapotrzebowanie. Np. w oddziale kardiologicznym z pododdziałem intensywnej opieki kardiologicznej z 76 łóżek mamy zlikwidować 26, na angiologii z 40 łóżek do likwidacji jest 15, na dermatologii z 22 łóżek do likwidacji przeznaczono połowę. Szacujemy, że likwidacja łóżek w naszej placówce o 22% spowoduje zwolnienie ok. 180 osób. Będziemy oczywiście szukać alternatywnych rozwiązań, może część pracowników uda się nam przenieść do specjalistycznego lecznictwa otwartego działającego przy szpitalu – mówi Małgorzata Tobiś, z-ca dyrektora ds. ekonomicznych w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym.
Czy likwidacja łóżek w poszczególnych placówkach wpłynie na poprawę kondycji ekonomicznej szpitali? Jakie da oszczędności? Dyrektor proszący o anonimowość twierdzi, że niewielkie, gdyż koszty stałe szpitala się nie zmienią, choć koszty zmienne spadną. Ale gdy zmniejszy się liczba łóżek, spadnie i liczba hospitalizowanych pacjentów. A mniej pacjentów – to mniej świadczeń zrealizowanych przez szpital i w konsekwencji mniejszy przychód. Zadłużenie szpitali – podkreślają dyrektorzy – związane jest z systemem finansowania hospitalizacji przez Dolnośląską RKCh.
Dyrektorom szpitali nie pozostawiono wyboru. Jak stwierdził podczas konferencji prasowej wicemarszałek Czesław Drąg – albo dostosują się do wytycznych Zarządu Województwa, albo pożegnają się ze stanowiskami.
Ewa Krupczyńska