O błędach w sztuce lekarskiej, emocjonalnym przeżywaniu ich oraz konsekwencjach ujawniania z dr. Davidem Ringiem, profesorem chirurgii ortopedycznej w Massachusetts General Hospital, rozmawia Krzysztof Boczek. Dr Ring o swojej pomyłce opowiedział na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.
Dlaczego lekarze nie chcą przyznać, że są tylko ludźmi i popełniają błędy?
– Paradoksalnie, właśnie dlatego, że lekarze to ludzie, a ci nie czują się komfortowo, gdy muszą stawić czoło swoim drogom na skróty i popełnianym błędom. Ale podejście do tych kwestii zmieniło się już np. w lotnictwie czy produkcji, więc i my możemy także je zmienić w medycynie.
A czy lekarze, którzy nie chcą się przyznać do popełnianych błędów, robią tak, bo nie są dość pewni siebie, swoich umiejętności? A może – obawiają się reakcji kolegów?
Pacjenci, koledzy po fachu, prawnicy, ludzie z agencji rządowych… wszyscy obawiają się po prostu konsekwencji tego, że ktoś może uznać, iż popełniają błędy, czyli mają jakieś wady.
A czy powiedzenie głośno „tak, popełniłem błąd, myliłem się” czyni lekarza silniejszym?
– Zdanie sobie sprawy z własnej niedoskonałości i przeproszenie za błąd i wynikające z tego konsekwencje czyni człowieka bardziej zdecydowanym, prężnym, empatycznym. Bazując na swoim doświadczeniu mogę stwierdzić, że to najlepsza droga do nauki i wzrostu, samorozwoju. Bycie otwartym i uczciwym wprowadza cię w dobre samopoczucie i pozwala prowadzić konstruktywne dyskusje na temat chodzenia na skróty i sposobów ograniczenia wynikających stąd problemów. Plusem głośnego przyznania się do błędu jest także nasz wkład do kultury zachowań, która staje się lepiej przygotowana do nieuchronnych błędów ludzi i systemów. Do kultury, która stara się im zapobiegać, minimalizować je, niezwłocznie naprawiać ich skutki.
Jakie są minusy otwartego przyznania się do pomyłki?
– Nie każdy czuje się w takiej sytuacji bezpieczny, a przecież wielu stara się wówczas człowieka obwinić, zawstydzić. I to w taki sposób, że naruszy to poczucie godności lekarza, kompetencji zawodowej i reputację.
Gdy po tym, jak na specjalnie zwołanej konferencji prasowej opowiedział Pan o swoim błędzie, słyszał Pan opinie: „Nie powinieneś tego robić”, „twoje działanie podkopało prestiż zawodu lekarza”?
– Nic takiego, wprost przeciwnie. Odpowiedź środowiska była bardzo pozytywna. Wsparcie udzielone mi przez kolegów po fachu i z instytucji medycznych jest najlepszą częścią mojej zawodowej historii. Po konferencji prasowej zostałem zaproszony, by udzielić kilkunastu wykładów na temat swojego doświadczenia z błędami w sztuce, napisałem o tym wiele artykułów i prac, udzieliłem sporo wywiadów. I zawsze – reakcja była niesamowicie pozytywna!
A jak reagowali pacjenci?
– Większość komentarzy na forach, w e-mailach i od moich bezpośrednich pacjentów wydawała się odzwierciedlać podziw dla mnie. Pisali też, że chętnie widzieliby mnie jako swojego lekarza.
Czy myśli Pan, że rozpoczął się już jakiś nowy trend i lekarze częściej będą skłonni przyznawać, że popełnili błąd?
– Mam taką nadzieję. Ja jestem tylko malutką cząstką wzrastającego trendu, który wyraża przejście od kultury wstydu i winy – do kultury bezpieczeństwa, gdzie niezwykle ważne są otwartość i transparencja.
Czy zatem błąd lekarza przestanie być dla niego wstydem i hańbą?
Błędy zawsze będą nas wprawiać w zakłopotanie, zawsze będą wprowadzały w smutek. Nie ma mowy, by uniknąć tej silnej, emocjonalnej reakcji na własny błąd, zwłaszcza gdy uczynił on szkody innemu człowiekowi. Ale jeśli podchodzimy do medycyny jako do złożonego przedsięwzięcia, w którym nie można wyeliminować wszystkich pomyłek, to benefity płynące z prób ich ograniczenia, będą prowadziły do poprawy. Z pożytkiem dla pacjentów i nas samych– lekarzy.