Każde kolejne zaciskanie pasa płatnik zaczyna od obcinania środków stomatologom i pielęgniarkom
Przepływ publicznych pieniędzy wciąż utajniony
Z roli pioniera reformy w ochronie zdrowia stomatologia spychana jest do roli jej Kopciuszka. Z roli doradcy w kwestiach prywatyzacji zadań w podstawowej opiece zdrowotnej (punktowy system wyceny usług w tej dziedzinie o kilka lat wyprzedził przygotowania do takiego płacenia za procedury przez NFZ) i awangardy, która innym świadczeniodawcom przecierała szlaki w działalności na własny rachunek poprzez zakładanie na bazie przychodni-molochów pierwszych niepublicznych podmiotów – przemienia się w pariasa systemu.
Małopolskie środowisko stomatologów, działające w ramach ustawy o puz, coraz częściej mówi o rychłym bankructwie spółek dentystycznych, a co gorsza – także wszelkich złudzeń związanych z przekształceniami w ochronie zdrowia.
Miejskie Centrum Stomatologii Nowa Huta (MCS) to spółka założona przez 56 lekarzy stomatologów na bazie byłego SP ZOZ dzielnicy Nowa Huta. Przez kreatorów przemian w ochronie zdrowia pod Wawelem byli nęceni obietnicami: w nowej rzeczywistości może wam być tylko lepiej. Gmina Kraków gwarantowała niskie czynsze oraz kontrakty z kasą chorych. Pod tymi warunkami odeszli ze struktur publicznych dobrowolnie, bez odpraw.
Przekształceniom towarzyszył entuzjazm: wreszcie będziemy na swoim. Upajano się możliwością decydowania o wyglądzie gabinetów, porywano na inwestycje. Zdezelowany sprzęt zastąpiono nowym, co najczęściej wymagało kredytów (preferencyjnych dotąd nie doczekano). Obecna baza stomatologii w poz w niczym nie przypomina już tej sprzed 4-5 lat. Spółki machnęły ręką na fakt, że inwestują w nie swój, lecz gminy majątek. Jak dobrze pójdzie – łudzono się – lokale w przyszłości uda się wykupić. Po latach wiadomo, że to coraz mniej realne. Ledwo wiążą koniec z końcem.
Szybko okazało się, że część obietnic była niemożliwa do spełnienia. Na podstawowe usługi stomatologiczne kasy miały przeznaczać minimum 5 proc. swoich budżetów. Już po ich powołaniu było to tylko ok. 3 proc. Do nowych, niepublicznych struktur przeszło ok. 70 proc. personelu. Ci, którym to się udało, pracują dziś często na połówkach bądź ćwiartkach etatów, zarabiając 500-1000 zł brutto, okresami pozostając bez wynagrodzeń.
Zakontraktowana przez kasę liczba świadczeń w przypadku MCS Nowa Huta to zaledwie 22,5 kontraktów tzw. ogólnych po 80 tys. punktów. Liczba oczekiwana – i obiecywana na początku reformy przez płatnika – to przynajmniej 50 kontraktów; jeden lekarz – jeden kontrakt.
- Aby zrealizować tak niewielką liczbę świadczeń i nie przekroczyć ustalonych limitów, lekarz stomatolog powinien przyjmować nie więcej niż 5 pacjentów dziennie – mówi Robert Stępień, wiceprezes MCS. – Biorąc pod uwagę rzeczywiste potrzeby ubezpieczonych jest to – nazwijmy rzecz po imieniu – czystą fikcją. Opiekujemy się przecież dziećmi i młodzieżą z 30 szkół podstawowych i ponadpodstawowych oraz dorosłą populacją dzielnicy Nowa Huta.
"W 2002 r., realizując rzeczywiste potrzeby ubezpieczonych, przekroczono wartość finansową umowy o 62,7 proc., tj. na kwotę 1 958 999 zł" – czytamy w wyjaśnieniu MCS dla rzecznika praw pacjenta MRKCh. "O zaistniałych przekroczeniach informowaliśmy Zarząd MRKCh trzykrotnie: w maju, sierpniu i wrześniu 2002 r., prosząc o renegocjację umowy lub chociażby częściowy zwrot kosztów udzielonych świadczeń." – Próby limitowania przez nas usług kończą się dramatycznymi scenami, dochodzi do rękoczynów, zdesperowani pacjenci odbijają sobie niezadowolenie na rejestratorkach, lekarzach, wymyślają nam, wreszcie – interweniują u rzecznika praw pacjenta w MRKCh – twierdzi R. Stępień. – Skargi pacjentów na limitowanie świadczeń są groźne. Niezmiennie, z pozycji siły, kasa straszy nas zerwaniem kontraktu i nasileniem kontroli. Ale nie możemy sobie pozwolić na kredytowanie kasy. Stomatologia to nowoczesny, kosztowny sprzęt, drogie materiały, za które płacimy w eurowalucie, co tydzień umacniającej się wobec złotego. Jak długo będziemy zaciągać wysokooprocentowane kredyty, zbliżając się do krawędzi bankructwa – po to tylko, żeby utrzymać się w systemie? Przyszedł już moment krytyczny. Kasa twardo zapowiada, że nie będzie finansować przekroczeń kontraktów. Równocześnie – wyciąga straszak zerwania umowy na wypadek limitowania usług przez świadczeniodawców.
Sprawa zaczyna przypominać tzw. wydmuszki, czyli afery gospodarcze związane z niepłaceniem za wykonane usługi – słyszy się w środowisku stomatologów. Nasilają się też porównania do pańszczyzny: najlepiej, żeby lekarze pracowali za darmo i jeszcze kupowali pacjentom za własne pieniądze leki i materiały.
Ciosem dobijającym wiele spółek, nie tylko tak dużych jak MCS – były aneksy na br. Niedoszacowanie kosztów świadczeń, ciągnące się od początku reformy, aneksami jeszcze pogłębiono. Na marginesie aneksowej awantury można skonstatować jedno: przepływ publicznych pieniędzy jest wciąż utajniony. Jednym zozom stomatologicznym odebrano 5, innym 21 proc. w stosunku do poziomu kontraktów w 2002 r. Kryteria korekt w dół są całkowicie nieznane.
Komisja Stomatologiczna OIL nie może uzyskać od kasy informacji, z iloma nowo otwartymi gabinetami zawarto umowy – stwierdza na łamach "Biuletynu Lekarskiego" OIL dr Zbigniew Żak, wiceprzewodniczący NRL. A zaledwie 50 proc. gabinetów stomatologicznych w Małopolsce ma zawarte z kasą kontrakty.
Pod naciskiem środowisk medycznych i samorządów lokalnych pod koniec stycznia br. w internecie ukazały się wreszcie listy świadczeniodawców. Jasne się stało, jakie nowe podmioty w woj. małopolskim otrzymały kontrakty. Dlaczego były one tak korzystne na tle np. kontraktów dużych spółek w Śródmieściu i Podgórzu – jest w tej chwili kwestią domysłów i środowiskowego śledztwa. Szuka się krewnych królika...
Środki przeznaczone na leczenie stomatologiczne inny przedstawiciel samorządu lekarskiego dr Andrzej Stopa na nadzwyczajnym posiedzeniu ORL określił mianem "nikczemnie niskich" i domagał się radykalnych kroków ze strony korporacji w celu wyjaśnienia całej sytuacji.
Ostatnio stomatolodzy pod Wawelem zgorszeni są "cichymi kontraktami". Zdarzyło się – twierdzą zgodnie liderzy spółek, czemu zaprzecza jednak kasa, że ogłoszenia o nowych konkursach ofert (XI/02 i I/03) nie znalazły się na stronie internetowej, a jedynie na łamach "Służby Zdrowia". Jakimś trafem wśród zwycięzców konkursu ofert znalazł się stomatolog pracujący w tym samym podmiocie, co żona dyrektora kasy chorych.
W tym kontekście znamienna jest wypowiedź dr. med. Jerzego Friedigera, prezesa ORL w Krakowie: – Trzeba nam jedności, a tymczasem w środowisku wciąż preferowana jest metoda załatwiania spraw tylko sobie (...) Zabawa w kotka i myszkę staje się nudna, a lekceważenie (przez kasę – przyp. H.K.) prawa i partnerów – wyraźne. Chyba chodzi o doczekanie końca kas i konsekwentne zatajenie kontrowersyjnych kontraktów. Pozostaje zwrócić się do NIK...
Bulwersującego charakteru nabrało przyznanie w br. Uniwersyteckiej Klinice Stomatologicznej kontraktu większego... o blisko 200 proc. "Dla bezstronności podkreślić należy – czytamy w "Liście otwartym" Polskiego Stowarzyszenia Lekarzy Stomatologów Kas Chorych do Ministra Zdrowia, władz województwa małopolskiego i miasta Krakowa – rzeczywiste niedofinansowanie tej placówki, która kształcąc przyszłą kadrę stomatologiczną, ciągle borykała się z problemami finansowymi. Ale środki na kształcenie – wielokrotnie wyższe niż obecnie – powinny pochodzić z innych źródeł, nie zaś z puli przeznaczonej na leczenie podstawowe w stomatologii, bo narusza to ustawę o puz".
Przeważa pogląd, że uznaniowe różnicowanie stawek (inni świadczeniodawcy też się skarżą, że np. osobodzień w niektórych klinicznych oddziałach zabiegowych kosztuje 2,5 tys. zł, a w innych – 7,5 tys. zł) to świadoma polityka płatnika. Nowy zarząd kasy nie ustrzegł się piętnowanej od początku reformy arogancji i występowania z pozycji siły.
Polskie Stowarzyszenie Lekarzy Stomatologów Kas Chorych bije na alarm: nie mamy pieniędzy na zakup podstawowych materiałów, kolejka pacjentów jest coraz dłuższa, sytuacja gabinetów szkolnych wręcz dramatyczna, a nasze pisma do zarządu i rady kasy – pozostają bez odpowiedzi.
W "Dzienniku Polskim" (z 4 marca) artykuł o kondycji stomatologii w poz zatytułowano "Na krawędzi bankructwa". Sąsiaduje z informacją o premiach, na które przeznaczono 100 tys. zł brutto, dla byłego (z pominięciem Jacka Kukurby i Marcina Kuty) i obecnego zarządu Małopolskiej RKCh. Po tej publikacji liderów stomatologii zaproszono na rozmowy.
HALINA KLESZCZ